-

lukasz-swiecicki

Dużo się zmieniło - tylko dokładnie co??

Dużo się zmieniło - tylko dokładnie co?

 

Jestem psychiatrą od 1987. Powtarzam to trochę do znudzenia, ale to po prostu jedna z ważnych rzeczy w moim życiu. Tyle tylko, że dobrze byłoby sobie powiedzieć i napisać co to właściwie znaczy i czemu to w ogóle jest ważne. Próbuję.

Rozmawiam z ludźmi i próbuję zrozumieć o co im właściwie chodzi. To znaczy, że szukam jakiegoś wspólnego mianownika, który różni tych ludzi od innych na tyle, że właśnie oni cierpią albo w jakiś inny sposób źle funkcjonują, a szereg innych osób, sprawiających wrażenie podobnie zaburzonych (bo przecież często tak jest!) nie cierpi w żaden sposób i do niczego mnie nie potrzebuje!!

Bo trzeba sobie to od razu powiedzieć - większość ludzi do niczego mnie nie potrzebuje! Tak jak znaczna większość kierowców nie potrzebuje wulkanizatora. W ogóle o nim nie myślą. Nic ich on nie obchodzi. Nic a nic. No, ale przebijcie sobie oponę… I od razu - jaki to ważny człowiek? A gdzie też on mieszka? A czy wolny teraz? Po prostu gość z tego wulkanizatora, którego nazwę z trudem mogliśmy sobie dopiero co przypomnieć.

Pod względem potrzeby psychiatra niczym się nie różni od wulkanizatora. Jak już jest potrzebny to bardzo. A jak niepotrzebny to wcale. Nie ze wszystkim i nie ze wszystkimi tak jest.

Są jednak oczywiste różnice między psychiatrą i wulkanizatorem. Bardzo ważne do tego. Do wulkanizatora bardzo chcemy iść, kiedy w kole naszego pojazdu powstanie dziura. Dziura w kole pojazdu to taka przerwa w ciągłości materiału, która sprawia, że powietrze opuszcza to koło (czyli dokładnie jego dętkę) w sposób szybki, a nawet gwałtowny.

Oczywiście, że teoretyk wulkanizatorstwa może nam powiedzieć, że każde takie koło składa się wręcz z samych dziur! Przecież powłoka jest zrobiona z atomów, a między nimi są przerwy! Nie ma? Pewnie, że są. A przerwy to innymi słowy co? No dziury. Czyli koło składa się z dziur.

Można tak powiedzieć, ale przecież nikt tak nie mówi, nieprawdaż? Wszyscy, nawet najwięksi teoretycy, świetnie wiedzą kiedy pójść do wulkanizatora. I w niczym im te dziury między atomami nie przeszkadzają.

Ja to nawet podejrzewam, że takich teoretyków wulkanizatorstwa to w ogóle nie ma. Bo się z nich wszyscy śmiali, nikt im nie dawał zarobić i oni się zajęli czymś innym. A może właśnie psychiatrią??

Bo teoretycy psychiatrii to bardzo szacowny zawód. Oni już dobrze wiedzą i wam to chętnie powiedzą, że w zasadzie to nie ma ludzi zdrowych, a skoro tak to nie ma też i chorych (bo to przecież logiczne, nie?); że wszyscy mają jakąś osobowość, a każda taka osobowość jest przecież inna (no przecież jest nawet u psa czy konia, nie miałaby być u człowieka?); że ludzie są poumieszczani w innych kontekstach i zanim się zabierzemy za ich leczenie, to trzeba te konteksty poznać i zrozumieć, ale żeby je poznać to życia nie starczy, a więc - podsumowując z tego co nam teoretycy psychiatrii wyłożą jasno wyniknie, że w ogóle nie ma sensu iść do psychiatry. Choć expressis verbis raczej nam tego nigdy nie powiedzą, bo i po co się narażać?

Tym się właśnie różni psychiatria od wulkanizatorstwa. Że w tym drugim przypadku sami wiemy kiedy interweniować i nikt nas nie przekona, że jest inaczej. A w tym pierwszym nie wiemy (lub wydaje nam się, że nie wiemy) i nie trzeba dużych wysiłków, żeby nas przekonać, że właśnie jest inaczej niż się nam zdawało…

Mogę, jako stary psychiatra w średnim wieku (bo obecnie mój wiek to chyba średni, kiedyś byłbym bardzo stary, a jeszcze kiedy indziej nieżywy, no ale teraz jestem w średnim wieku i też mężnie to znoszę!), powiedzieć, że kiedyś to było inaczej!

No bo kiedyś to było inaczej. W latach 80 tych XX wieku dziura to była dziura. Dotyczyło to psychiatrów i wulkanizatorów niemal w takim samym stopniu. Przychodzili do nas ludzie, albo ktoś ich przyprowadzał, i my orzekaliśmy. Mówiliśmy „zdrowy”, albo „chory”. I już.

Oczywiście, że nie o to chodzi, iż nie mogliśmy się mylić. Mogliśmy jak najbardziej. Byli także wówczas psychiatrzy głupi, albo psychiatrzy niezdecydowani, albo tacy psychiatrzy, którzy po prostu nie mieli szczęścia.

Tak więc opinia „zdrowy” czy też „chory” mogła nie być zgodna ze stanem faktycznym. Nie o tym teraz piszę. Piszę o tym, że powszechna opinia była zgodna co do tego, że to właśnie my czyli psychiatrzy mamy o tym zdrowiu orzec, że mamy do tego prawo, że jest to wykonalne i, że, last but non least, nasze orzeczenie odnosi się do jakiegoś rodzaju rzeczywistości. Była to, z tego co ja wiem na ten temat, opinia powszechna, to znaczy, że nie znałem ludzi, którzy byliby innego zdania.

W latach 20 tych XXI wieku sytuacja jest diametralnie inna. Nie ma żadnej zgody co do tego, że psychiatrzy mieliby orzekać o zdrowiu lub chorobie. Co więcej, nie ma zgody co do tego, czy choroby psychiczne w ogóle istnieją. Czy nie mamy się raczej zajmować osobowością? A może kontekstem rodzinnym? A może raczej sytuacją społeczną?

A minęło tylko niespełna 40 lat!! Ja w zasadzie siedzę cały czas przy tym samym biurku! Ostatnio, nawiasem mówiąc, znalazłem w szufladzie skarpetki z logo olimpiady w Moskwie… Chyba z tego czasu… Chyba czyste…

Czy więc rzeczywiście wszystko się zmieniło?

Z pewnością zmieniłem się ja. Zmienili się też wszyscy psychiatrzy, którzy wówczas zaczynali swoją pracę. Niektórzy zresztą zmienili się już w proch, ale ci przynajmniej przestali się dalej zmieniać… Psychiatrzy, którzy rozpoczynali pracę kiedy indziej - też się zmienili.

Ale czy to znaczy, że fakt, iż się zmieniliśmy wpłynął jako jedyny na rzeczywistość chorób psychicznych?

Nie ma żadnego logicznego powodu, żeby tak przypuszczać. Oprócz nas, psychiatrów, zmieniło się po prostu wszystko. Ludzie zaczęli zwracać uwagę na inne sprawy, inne sprawy stały się dla nich ważne, a te, co ważnymi były - ważność zdążyły utracić.

Czy tym oznacza, że „wszystko płynie” i nie znajdziemy w całej tej historii punktów stałych?

Obserwacja rzeczywistości wyraźnie takiej tezie przeczy! Tak nie jest.

Niezależnie od tego czy uważamy, że psychiatrzy mogą lub powinni decydować o występowaniu chorób, całkowicie niezależnie od tego! - te choroby po prostu istnieją.

Możemy oczywiście doszukiwać się ich przyczyn w biologii lub w psychologii, w rodzinie lub w szkole, w czystości lub zanieczyszczeniu - możemy sobie szukać gdzie chcemy, ale zasadniczego faktu to nie zmienia.

Jeden z moich kolegów, też już starszy psychiatra, choć w młodym wieku, mawiał zwykle, że kiedy w naszym gabinecie zapali się kosz na papiery, to można ten kosz gasić, ale rozpocząć rozważania o przyczyny tego niezwykłego zjawiska. Ci co gasili będą pewnie głupsi, od tych co myśleli, ale za to będę mieli cały, niespalony gabinet….

Otóż ja, z pewnością Was zadziwię, ale co tam, jestem za tym, żeby gasić. Tym bardziej, że dobrze wiem, jak strasznie może się palić.

Chcę jednak wyraźnie powiedzieć - to nie znaczy, że próbę znalezienia przyczyn pożaru uważam za głupią, nieważną albo choćby niemożliwą do rozstrzygnięcia! Wcale tak nie myślę, w najmniejszym stopniu, tyle tylko, że ja tu jestem od gaszenia. Tak rozumiem swoją rolę i to się akurat przez te niemal 40 lat w ogóle nie zmieniło…

Gdybym miał krótko odpowiedzieć na pytanie, które sam sobie postawiłem w tytule - tak, dużo się zmieniło i część tych zmian jest istotna, jednak, w mojej opinii, podstawowe sprawy nie zmieniły się wcale. Problemy (choroby!) są prawdą i nadal wymagają, żeby je rozwiązywać. Ogień parzy, a pożary trzeba gasić. I tego nie zmienią żadne konteksty.

Ale to ja tak tylko myślę ze starości i głupoty.



tagi: pożar  choroby  psychiatria  zmiany 

lukasz-swiecicki
19 kwietnia 2024 21:29
14     693    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @lukasz-swiecicki
19 kwietnia 2024 22:25

.

Ogień parzy, ...

Woda potrafi chłodzić i ocieplać jednocześnie.

 

 

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @lukasz-swiecicki
19 kwietnia 2024 22:27

Pod względem potrzeby psychiatra niczym się nie różni od wulkanizatora. Jak już jest potrzebny to bardzo. A jak niepotrzebny to wcale. Nie ze wszystkim i nie ze wszystkimi tak jest.

No dobra, dalej już nie czytam. Nawet pobieżnie. Po co?

________

zaloguj się by móc komentować

SilentiumUniversi @lukasz-swiecicki
20 kwietnia 2024 05:29

W informatyce najbardziej niepokoją mnie sytuację, gdy błąd ewidentnie był, a potem tajemniczo zniknął. Najprawdopodobniej wróci, a nie dało się go poprawić. A człowiek jest o wiele bardziej skomplikowany...

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @lukasz-swiecicki
20 kwietnia 2024 09:58

Mądrość=wiedza+doświadczenie. Nasze czasy podważyły wartość doświadczenia, zarówno w rozumieniu go jako prostej empirii (kosz płonie), jak i  sensie czasu potrzebnego na nabycie mądrości. Obstawiam, że jest to skutek nadmiernego dostępu do informacji, przez co zbyt wielu ludziom wydaje się, że posiedli wiedzę. 

zaloguj się by móc komentować

Jerzy-Benedykt @Grzeralts 20 kwietnia 2024 09:58
20 kwietnia 2024 11:05

Mylenie wiedzy z mądrością powszednieje.

 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @SilentiumUniversi 20 kwietnia 2024 05:29
20 kwietnia 2024 12:35

informatyka stosowana utraciła pewność powtarzalności. Także 'bulliety' algorytmów żyją własnym życiem. Tak jest i nikt nie wie dlaczego. 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @SilentiumUniversi 20 kwietnia 2024 05:29
20 kwietnia 2024 12:35

informatyka stosowana utraciła pewność powtarzalności. Także 'bulliety' algorytmów żyją własnym życiem. Tak jest i nikt nie wie dlaczego. 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Grzeralts 20 kwietnia 2024 09:58
20 kwietnia 2024 12:36

a wiedza stała sie relatywną wartością, kazdy ma swoją wiedzę mimo poczytania tych samych książek i zdania tych samych egzaminów.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Jerzy-Benedykt 20 kwietnia 2024 11:05
20 kwietnia 2024 12:37

madrość jest b.trudna do definiowania. często jest podnoszne, że taki mądry a przegrał.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @qwerty 20 kwietnia 2024 12:35
20 kwietnia 2024 12:37

'bukiety' winno być

zaloguj się by móc komentować


lukasz-swiecicki @cbrengland 19 kwietnia 2024 22:27
20 kwietnia 2024 18:57

Jak najbardziej, tak trzeba. Nie czytać i komentować. Ja też tak zawsze robię.

zaloguj się by móc komentować

Jerzy-Benedykt @qwerty 20 kwietnia 2024 12:37
20 kwietnia 2024 22:01

"często jest podnoszone, że taki mądry a przegrał" to chyba odnosisz do sali sądowej. Mnie chodzi o codzienne wybory i ponoszone konsekwencje. Gasić palący się kosz czy analizować sytuację.

 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Jerzy-Benedykt 20 kwietnia 2024 22:01
21 kwietnia 2024 10:02

Dotyczy wszelkich konfrontacji, nawet z przebitą oponą. Z płonącym koszem, który uosabia stan kryzysowy także.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować