-

lukasz-swiecicki

Druga część historii Narodzenia

Teskt jest podzielony na małe części, ponieważ jest to element kalendarza adwentowego. Gdyby ktoś chciał wykorzystać w tym celu to oczywiście zapraszam. Wiem, że się może trochę gorzej czytać, ale znając Państwa - dacie radę!

 

Historia narodzenia Jezusa Chrystusa część II

 

Odcinek 10 czyli zachcianki kobiet w ciąży

Czyli Maria zgodziła się, że będzie Matką Chrystusa. I chyba jakoś tak zaraz potem już Nią była. To znaczy, że była w ciąży. Wiecie jak to jest, bo wasze mamy też były w ciąży i to wszyscy z Was pamiętają (no w tej chwili tego nie mogą pamiętać Franka, Józek i Jurek - bo wy jesteście najmłodsi w swoich rodzinach i za waszej pamięci mama nie była już w ciąży. To się jednak może jeszcze zmienić).

Kobiety w ciąży są znane z tego, że mają jakieś takie zachcianki. Czy to jest taki przymus biologiczny - to znaczy czy one są tak zbudowane, że muszą tak mieć? A może to jest raczej taka psychologia - to znaczy, że kobiety wiedzą, że tak bywa w ciąży, więc im się też tak przydarza?

Tak naprawdę nie wiem jaka jest odpowiedź na to pytanie, ale wiem, że te zachcianki rzeczywiście się zdarzają.

Moja Mama, czyli dla Was Babcia Dorotka, jadła w ciąży taką pikantną rybną węgierską zupę pod nazwą „halaszle” (smakowałaby Tytusowi, gdyby nie to, że była z ryb.)… Ja tak w każdym razie zapamiętałem i wtedy uważałem, że to jest ważne. Dlatego zapamiętałem, bo to tak jest, że kiedy uważacie, że coś jest ważne, to sobie to zapamiętujecie. Potem to się chyba nie okazało specjalnie ważne, ale już mi takie wspomnienie zostało.

 

Odcinek 11 czyli wizyta Marii u Elżbiety

W zeszłym odcinku było o zachciankach..

Ale Maria nie miała czasu na zachcianki. Zresztą może w Starożytnym Izraelu w ogóle nie było takiej tradycji, żeby mieć zachcianki?

W każdym razie od razu potem jak Maria zaszła w ciążę, bo chyba to było od razu potem, dowiedziała się, że Jej kuzynka (czyli taka siostra cioteczna, jak Janka dla Franki, albo Franka dla Mirki, albo Mirka dla Janki - rozumiecie?) też jest w ciąży.

No i Maria na nic nie czekała i chyba w ogóle nic nie mówiła Józefowi, tylko od razu poleciała do tej Elżbiety, swojej kuzynki.

Szła na nogach ze cztery czy pięć dni, to na pewno. Bo to jest kawałek drogi - ze 150 km z Nazaretu do Ain Karem. Ale oczywiście doszła.

Wtedy kiedy Elżbieta zobaczyła Marię to od razu poczuła, że jej dziecko w brzuchu (potem się okazało, że to był święty Jan) się rusza. Poruszyło się, bo poczuło, że w brzuchu Marii jest Jezus, który jest Bogiem.

A Maria była w ciąży dopiero od kilku dni czy od tygodnia - dwóch. Więc takie małe dziecko, na początku ciąży, też już jest dzieckiem. To znaczy jest człowiekiem. Na pewno tak jest, bo tak się zdarzyło z Jezusem, a On jest pod każdym względem taki sam jak my. Z wyjątkiem grzechu.

 

Odcinek 12 czyli być z kimś

Nie wiem co właściwie Maria robiła u Elżbiety. To znaczy nie wiem w czym jej pomagała, bo jak na razie to Elżbieta chyba nie miała nic specjalnego do roboty. Jeszcze nie urodziła, a dzieci nieurodzone nie płaczą, nie trzeba ich karmić, przewijać ani się nimi zajmować.

Może to było po prostu tak, że Elżbieta czuła się bardzo samotna. Jej mąż nic nie mówił, nie tylko do niej nie mówił, ale w ogóle nie mógł mówić. To była taka kara za to, że nie uwierzył, że Elżbieta będzie w ciąży (poza tym miał naprawdę sporo czasu, żeby sobie wszystko porządnie przemyśleć)…

Sama Elżbieta była raczej stara i do tej pory nie miała dzieci, stąd pewnie nie miała za dużo koleżanek (wtedy wszystkie kobiety miały dzieci, jeśli tylko mogły je mieć) i pewnie była dość samotna. Więc może Maria po prostu z nią była.

Często nie możemy ludziom dużo więcej dać. Nie dlatego, że nie chcemy, tylko po prostu się nie da niczego specjalnego zrobić.

Ale nawet wtedy możemy z nimi być. Tylko to trzeba tak być na całego. A nie, że człowiek niby tak siądzie koło kogoś, ale ma swoje zabawki i się nimi zajmuje. To nie jest prawdziwe bycie z kimś. Być z kimś jest często bardzo trudno. Ale bardzo często trzeba.

 

Odcinek 13 czyli Józef chce odejść

A po kilku dniach Maria zostawiła Elżbietę i wróciła do Józefa. Józef pewnie od razu się zorientował, że Maria jest w ciąży. I nie musiała mu mówić, że to nie jest jego dziecko. On to po prostu wiedział, bo jeszcze w ogóle nie był Marii mężem i nie mogli mieć razem tego dziecka.

To musiało być bardzo trudne i dla Niej i dla niego.

No, ale ostatecznie mu powiedziała, a on doszedł do wniosku, że jednak tego nie wytrzyma i po prostu odejdzie. Ponieważ kochał Marię, chciał to zrobić po cichu, po kryjomu, ponieważ inaczej Marii groziła śmierć. Po prostu ludzie by Ją zabili za to, że nie była wierna swojemu mężowi. Takie były wtedy zasady i ludzie się na to zgadzali. To znaczy takie zasady obowiązywały wszystkich, nie tylko w tym przypadku.

 

Odcinek 14 czyli Józefowi też się śni

Józef chciał odejść, bo nie mógł sobie poradzić z sytuacją, w której jego Żona była z kimś innym w ciąży.

Wtedy Józefowi także przyśnił się Anioł. Pan Bóg chciał, żeby tak przebiegła ta historia. Anioł powiedział, że to Dziecko jest święte i poprosił żeby Józef został.

Józef mógł tego nie słuchać, ale posłuchał i dlatego, czy też także dlatego, jest świętym. Czasem jest bardzo, bardzo trudno posłuchać wtedy, kiedy wszystko ci mówi, że nie. Że nie trzeba słuchać. No a czasem trzeba słuchać, a kiedy indziej nie trzeba i to jest wielka sztuka, żeby odróżnić te sytuacje. Boga trzeba słuchać zawsze. Nie dlatego, że On tak każe, tylko dlatego, że On nas kocha naprawdę, więc nigdy nie chce dla nas źle. Ale czasem musi nam pomóc Anioł. Trzeba na to pozwolić.

 

Odcinek 15 czyli droga do Betlejem

Józef posłuchał Anioła i został z Marią.

Maria tymczasem była sobie w ciąży, a ta ciąża rosła. To znaczy Jezus rósł i coraz trudniej było Go cały czas nosić w brzuchu. Pod koniec ciąży zwykle kobietom jest po prostu ciężko. Na sercu może lekko, ale trzeba nosić ciężar i już.

Tymczasem okazało się, że Maria nie może sobie po prostu leżeć w łóżku, które przecież miała i mieszkać zwyczajnie w swoim domu, który też miała.

Musieli razem z mężem iść około 150 km do Betlejem. I to prawie cały czas pod górkę… Może Maria trochę jechała na ośle, ale na takim ośle to się tak niewygodnie jedzie, że często znacznie lepiej po prostu iść... Musieli iść do Betlejem, bo taki był rozkaz cezara, Oktawiana Augusta, który wtedy rządził w Rzymie.

Po co cezar kazał ludziom iść w jakieś miejsce tego za bardzo nie można zrozumieć. Podobno robił jakiś spis ludności, tyle tylko że do takiego spisu to przecież ludzie nigdzie chodzić nie muszą! Muszą tylko w rubryce napisać skąd są i to powinno wystarczyć. Na zdrowy rozum! Chyba, że ten cesarz miał niezbyt zdrowy rozum..

A pisać to z pewnością Maria i Józef umieli, bo przecież Jezus już w wieku 12 lat biegle czytał. A ktoś Go musiał nauczyć. Raczej chyba wchodziła w grę edukacja domowa, bo Rodzina dużo podróżowała…

 

Odcinek 16 czyli Maria na ostatnich nogach

 

Maria i Józef musieli iść do Betlejem (z Nazaretu), bo zarządzono spis ludności.

Ale, było nie było, przyszli do Betlejem i to w ostatniej chwili. To znaczy Maria już była na ostatnich nogach.

Tak się mówi, że ktoś jest na ostatnich nogach, to znaczy, że już nie może wytrzymać. Człowiek ma tylko dwie nogi i one są zarazem pierwsze jak i ostatnie, ale mówi się, że na ostatnich. Nawiasem mówiąc specjalistką od różnych powiedzonek jest Babcia Anitka i ja to mam po niej, że też mi takie dziwne rzeczy przychodzą do głowy.

To znaczy, że już za chwilę miała rodzić. Rodzenie to nie jest łatwa sprawa. Dziś to się prawie zawsze robi w szpitalu i pomagają fachowcy - pielęgniarki położne, czasem też lekarze. Są różne badania. Wszystko jest zasadniczo czyściutkie. A dzieckiem zaraz po urodzeniu zajmują się pediatrzy. Kiedyś też chciałem być takim lekarzem. Zanim zostałem psychiatrą odebrałem całkiem sporo porodów i zajmowałem się dziećmi zaraz po urodzeniu. To jest sporo roboty i nie liczyłem w takiej chwili pomoc matki czy ojca takiego dziecka, tylko sam różne rzeczy robiłem przy tym nowonarodzonym dziecku. Często przy tym myślałem o narodzeniu Chrystusa. To chyba naturalna skłonność takiego położnika.

 

Odcinek 17 czyli problemy Józka i Marysi w Betlejem

Mówiliśmy o tym, że dziś przy każdym porodzie ktoś pomaga rodzicom dziecka.

Tylko, że Józef i Maria tak nie mieli. Byli sami ze swoim medycznym problemem. Bo tak też można nazwać poród. To jest, między innymi, problem medyczny. Tak jest przynajmniej dziś. A jak o tym ludzie myśleli wtedy, to tego nie wiem.

Ale Józef i Maria (można też powiedzieć Józek i Marysia, bo oni byli całkiem młodzi, a nawet pewnie bardzo młodzi) mieli też inne problemy niż medyczne. Mieli taki zwykły problem z tym, gdzie urodzić dziecko i gdzie zamieszkać.

 

Odcinek 18 czyli nie ma się gdzie zatrzymać w Betlejem

Józef i Maria nie mieli się gdzie zatrzymać w Betlejem.

Betlejem, także dzisiaj, to jest raczej taka dziura. Taka zapyziała miejscowość. Mieszkaliśmy tam kiedyś z Babcią w hotelu i nie było za bardzo gdzie tam chodzić. Na przeciwko hotelu był palestyński sklep w którym kupowaliśmy wodę i w zasadzie nic więcej w okolicach hotelu nie było.

A za czasów Józka i Marysi to tam w ogóle było tam pewnie całkiem dziko.

Ale jakieś miejsca noclegowe tam przecież były. Stamtąd jest blisko Jerozolimy, a Jerozolima to wtedy było jeszcze ważniejsze i większe (jak na tamte czasy) miejsce niż dziś. No i była tam Świątynia. Najważniejsze miejsce dla Żydów. Wszyscy Żydzi tam pielgrzymowali i musieli gdzieś spać. A w Betlejem, tak jak i dziś, było znacznie taniej niż w Jerozolimie.

Właśnie z tego powodu wszystko w Betlejem było zajęte. Po prostu wszystko.

Józek i Marysia chodzili od domu do domu, ale nigdzie nie było miejsca.

Swoją drogą ci ludzie z Betlejem chyba sobie tego nie przemyśleli. Mieli przecież przed sobą kobietę, która właśnie zaczynała rodzić i nie przypuszczam, żeby Józef czy sama Maria robili z tego jakąś tajemnicę. No więc są takie sytuacje, kiedy koniecznie trzeba pomóc. Tyle tylko, że my też często takich sytuacji nie zauważamy…

 

Odcinek 19 czyli Józef znajduje grotę

Wszyscy w Betlejem uznali, że nie mogą pomóc, ludziom w ogóle często się tak wydaje.

W rezultacie zrobiło się już za późno na szukanie czegokolwiek i trzeba było gdzieś się zatrzymać. Józef znalazł grotę dla owiec. Nie żadną tam drewnianą stajenkę, bo tam w ogóle takich stajenek nie ma. Nie ma też raczej drewna, z którego można by cokolwiek stajenkopodobnego zbudować.

Natomiast grot jest tam dużo. Więc owce czy woły trzyma się w takich grotach. Szczególnie uwietdy, kiedy na dworze jest zimno. W Betlejem raczej nie pada śnieg (w każdym razie bardzo, bardzo rzadko), ale zimą jest mokro, deszczowo i chłodno.

Mamy więc taką sytuację, że kobieta zaczyna rodzić. To jest bolesne i bardzo stresujące. Czuje się niepewna, zdenerwowana i nie wie co będzie.

Jej mąż też nie jest w świetnej formie. Co prawda pewno go nic nie boli, ale zestresowany też jest bardzo mocno. Jednak radzi sobie, zakładam prawie na 100%, że to on wymyślił grotę. Jedyny pomysł w tej sytuacji.

Ale oczywiście to nie jest żadna miła stajenka, śnieżek nie prószy, osiołek nie jest z piernika… Raczej wszystko się rozpiernicza…

 

Odcinek 20 czyli trudne narodziny

Jest naprawdę trudno i mało zabawnie. Nie można znaleźć miejsca do urodzenia dziecka.

Narodzenie Chrystusa w takiej sytuacji nie ma w sobie niczego milusińskiego i zabawnego. Jest przyjściem na Świat w naprawdę kiepskich warunkach. I takie warunki zazwyczaj stwarzamy Bogu. Nie beznadziejne, na szczęście!!, ale kiepskie.

Ale On oczywiście daje radę. Dał radę wtedy i daję radę zawsze. Zawiesza nad wszystkim gwiazdę, woła pasterzy, wzywa mędrców i odmienia tę trudną i złą w zasadzie sytuację.

 

Odcinek 21 czyli Jezus pojawia się jako Dziecko, takie zwykłe dziecko

Właśnie wtedy, kiedy jest źle i niemiło, i wszystko wygląda zdecydowanie słabo (czasem tak też jest w naszym życiu) pojawia się Chrystus.

Ale nie jako Wszechwładny Pan. Nie jako Wielki Mędrzec. Nie może po prostu skinąć palcem i wszystkiego odmienić. Jest bardzo malutkim dzieckiem. Jeszcze raz przypomnijmy sobie - jest całkiem taki sam jak my!!! Nawet nie z wyjątkiem grzechu, bo takie malutkie dzieci nie mają nawet grzechu. Więc jest po prostu taki sam.

 

Odcinek 22 czyli trzeba pomóc dziecku

To jest nasze zadanie, żeby mógł urosnąć i pomóc nam. Jezus, który jest Bogiem, rodzi się bezradny. Nie może chodzić, ani mówić. I oczywiście wcale nie robi cudów. Nie teraz. Jesteśmy Mu potrzebni, żeby urósł. On ma pomóc nam, ale to my musimy stworzyć Mu taką szansę.

Odcinek 23

 

To jest Wielka Tajemnica. Taka Tajemnica na dziś. Ale do myślenia o niej przez całe życie. Nie wiem czemu tak jest, że Bóg jest równocześnie bezradnym Dzieckiem i tego Wam w związku z tym nie wyjaśnię. Wiem, że małe Dziecko jest Bogiem, który stał się Człowiekiem. To jest coś bardzo dziwnego, trudnego, niesamowitego. I to jest naprawdę wesołe!! Nie jest potrzebna żadna stajenka, ani kolęda, a już na pewno nie jakiś facet w ubraniu od coca-coli. To się nie przyda.

Ale ta przemiana Boga w Człowieka (i Człowieka w Boga) jest bardzo dobrą i wesołą nowiną.



tagi: jezus  kalendarz adwentowy  narodzenie 

lukasz-swiecicki
1 grudnia 2024 16:19
0     363    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

zaloguj się by móc komentować