-

lukasz-swiecicki

Depresja nie jest smutkiem

Istota depresji

Jeśli miała rację Mira Marcinów i naprawdę pierwszym polskim określeniem depresji było niezwykłe i piękne słowo „tszczyca”, użyte przez Jędrzeja Gałkę z Dobczyc, to ja się z takiego obrotu rzeczy, a raczej słów i pojęć zdecydowanie cieszę. Mi to pasuje.

Oczywiście w poprzednim akapicie nie chodzi o to, że nie wierzę pani Marcinów w starożytność tszczycy, bo dołożyła wielkich starań, żeby dowiedzieć się jak najwięcej, ale melancholia to zjawisko wystarczająco dziwne i ulotne, a jeśli dodać do tego pytanie o to, co jest najstarsze, a więc pierwotne w stosunku do innych, określające miejsce wszystkich innych w szeregu, stanowiące punkt odniesienia, to w zasadzie od razu widać, że jesteśmy na nieco przegranej pozycji i albo pomylimy się w sprawie zjawiska (ustalimy coś, ale nie na temat depresji, tylko czegoś podobnego), albo na temat starości (bo coś innego jednak było starsze), albo po prostu wszystko pomylimy, bo tak jest najłatwiej, więc czemu by nie.

Nie wdając się więc w rozważania, które zapewne nigdzie by nas nie zaprowadziły, przyjmijmy, że tszczyca jest określeniem pierwotnym dla depresji określanej w języku polskim. Pierwotny to oczywiście wcale niekoniecznie najlepszy. W miarę upływu lat rozumienie zjawiska może się znacznie poprawić, mogą ujawnić się nowe fakty, wyjść na jaw nieoczekiwane konteksty. Ale z drugiej strony obraz może się zaciemnić, pierwotna intuicja zniknąć.

Mam wrażenie, że aż do połowy XX wieku pojęcie depresji czy też melancholii było raczej pojęciem elitarnym. Trudno to pewnie udowodnić, ale moje wspomnienia z dzieciństwa, czyli trochę po połowie XX wieku, w zasadzie nie obejmują depresji. A przecież mój Tata był z tego powodu w szpitalu, więc chyba coś by się musiało o uszy obić. Nie obiło.

Za to w późniejszym okresie – niemal ciągle. I tak jak uprzednio pozostawałem w nieświadomości, tak później, niepostrzeżenie, znalazłem się w świadomości fałszywej – zupełnie niechcący przyswoiłem jako pewne informacje, które już jako mocno praktykujący psychiatra mogłem zdecydowanie zweryfikować jako niewłaściwe. To znaczy, że od braku świadomości co do tego, że takie zjawisko jak depresja istnieje, przeszedłem dość płynnie do stanu, w którym poznałem mylną definicję tego zjawiska.

Upieram się zwłaszcza przy jednym – depresja nie jest smutkiem. Podkreślam – nie jest smutkiem. To nie znaczy, że kiedykolwiek mówiłem, że chorzy na depresję są weseli, bo z takim zarzutem często się spotykam. Nigdy tak nie twierdziłem. Twierdzę jedynie, że depresja nie jest smutkiem, czyli w żadnym wypadku w smutku się nie zawiera, do smutku nie ogranicza i smutek jej nie określa.

Z całą pewnością niebycie smutnym nie oznacza bycia wesołym. To oczywiste, że smutek i radość są antonimami, ale przecież tylko na poziomie znaczeń słów, a nie na poziomie dynamiki emocji. Zabranie komuś smutku, o ile jest możliwe, nie nadaje temu człowiekowi radości, zabranie radości nie musi dawać smutku. Jeśli nie z innego powodu, to choćby z tego, że pomiędzy radością i smutkiem znajduje się pas ziemi niczyjej co najmniej tak szeroki i pokryty wypełnionymi wodą dziurami jak ten pod Verdun, Ypres czy Sommą.

Nie twierdzę więc, że chorzy na depresję są weseli, upieram się, że to, co odczuwają na ogół trudno nazwać smutkiem. Wikipedia mówi, poza wszystkimi innymi sprawami, w których się wypowiada, że „smutek to ból emocjonalny związany ze stratą, żałobą, żalem”, ale równocześnie twierdzi, że „przykładem poważnego smutku jest depresja”. Co zresztą sugeruje, że smutek nie będący depresją nie jest specjalnie poważny. Moim zdaniem Wikipedia jest w błędzie. Nazwanie smutku bólem emocjonalnym niczego nam w tej sprawie nie wyjaśnia, a utożsamienie go z depresją wręcz dezinformuje.

Trudno będzie ruszyć z miejsca nie próbując innego podejścia do definicji smutku. Mam tu na myśli definicję psychopatologiczną, nie filozoficzną, bo niestety nie jestem filozofem i do tej drugiej nie czuję się upoważniony.

Wydaje mi się, że aby wyplątać się z tego galimatiasu trzeba zacząć od próby zdefiniowania smutku. Moim zdaniem smutek jest pojęciem elementarnym, stąd też próby określenia go jako choćby bólu są skazane na niepowodzenie. Jeśli smutek jest bólem to czy ból jest smutkiem? W bólu nie ma nic wesołego, ale to nie powód, żeby nazywać go smutkiem. Aby się o tym przekonać wystarczy przeprowadzić prosty eksperyment. Proszę uderzyć się młotkiem w palec. Czy odczuliście państwo smutek? Z pewnością nie było to wesołe, ale przecież nikt tego prostego uczucia smutkiem nie nazwie. Ból był z pewnością. (Coś jest na rzeczy z tym palcem – podobno Zenon z Elei powiesił się ze złości, że zwichnął sobie palec. Ale jednak musiał się najpierw zezłościć..). [cytat ze Chwinem „Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni”].

Wydaje się, że słuszniej będzie stwierdzić, że smutek jest przykrą emocją, którą odczuwamy w związku z wydarzeniem, które zaobserwowaliśmy w świecie zewnętrznym. Samo uderzenie młotkiem w palec nie wywołuje automatycznie smutku, tylko ból, dopiero przemyślenie tego zjawiska może być związane ze smutkiem – „jestem niezdarny i uderzyłem się w palec – jakie to smutne”. Obserwacja może dotyczyć także świata wewnętrznego, w tym sensie, że zjawisko nie musi się znajdować poza ciałem, jednak z punktu widzenia obserwatora jako takiego zawsze chodzi o coś poza „centrum obserwującym”, w tym sensie zawsze jest to więc świat zewnętrzny. Jeśli smucą mnie przemyślenia związane z moim bólem brzucha to także ja smucący się jestem wewnątrz, a ból brzucha jest zewnętrzny.

Jeśli zgodzimy się na to, że smutek jest elementarną emocją negatywną związaną z wydarzeniem w świecie zewnętrznym w stosunku do ja obserwującego, to stanie się jasne czemu depresja nie jest smutkiem. Przede wszystkim depresja nie jest emocją elementarną!

Można się oczywiście spotkać z nazywaniem obniżonego nastroju depresją i w tym znaczeniu byłaby depresja emocją elementarną, choć zastrzegam, że nadal nie smutkiem, ponieważ nastrój depresyjny to nie to samo co smutek. Jednak tak naprawdę obniżonego nastroju nie powinno się nazywać depresją, ponieważ to po prostu wprowadza nieporządek. Depresja, to według mojego ulubionego Encyklopedycznego Słownika Psychiatrii (korzystam z wersji PZWL 1986 – bo wtedy właśnie zacząłem pracę jako lekarz!) „zespół depresyjny, chorobowe zaburzenie życia uczuciowego i emocjonalnego”. A więc depresja jest zespołem! Nie jednym objawem. Moja ulubiona monografia dotycząca depresji, napisana przez Stanisława Pużyńskiego, mojego Mistrza i wychowawcę (korzystam z wersji niebieskiej, tej ładniejszej, tym razem PZWL 1988 – czyli zacząłem już specjalizację z psychiatrii) nosi zresztą tytuł „Depresje” – czyli jak widać to nie tylko zespół, ale wręcz jest ich (depresji) więcej.

 

Oczywiście - mam szczery zamiar zmierzyć się z pytaniem czym depresja jest, skoro już napisałem czym wg mnie nie jest, ale ten tekst będę mógł opublikować dopiero jutro.. W jednym kawałku byłoby za długo, a na dwa dziennie nie pozwala regulamin.



tagi: depresja  smutek  definicja 

lukasz-swiecicki
13 listopada 2021 10:00
8     1317    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

tadman @lukasz-swiecicki
13 listopada 2021 12:28

Ciekawe, czy podatność na choroby psychiczne lub depresje to jakaś cecha wrodzona? Są ludzie, których życie nie głaskało po głowie, a trwają, walczą i nie poddają się, a są tacy, że przez np. odejście bliskiej osoby zawala im się świat i popadają w depresję, czy chorobę psychiczną.

Nasz sąsiad stanowił z żoną nierozłączną parę. Wszędzie widzieliśmy ich razem i z zachowania było widać, że trwają nadal jakby w okresie narzeczeństwa, chociaż mieli dorosłego syna, który poszedł na swoje i wyprowadził się do innego miasta. Żona sąsiada nagle zniknęła nam z oczu, a sąsiad zaczął chodzić sam, trochę zaniedbany. Okazało się, że po stosunkowo krótkiej chorobie żona zmarła na raka. Sąsiad jeszcze bardziej opuścił się i zaczął popijać. Po interwencji syna sąsiad był leczony w zakładzie zamkniętym i po pewnym czasie wrócił. Był jakiś osowiały, spowolniony i mało kontaktowy. Po pewnym czasie przy jego boku pojawiła się młodsza od niego kobieta i w końcu wzięli ślub. Nie był to już ten sam człowiek i widać było, że jest bardzo zależny od żony. Po jakimś czasie zniknął nam z oczu i od żony dowiedzieliśmy się, że znowu jest na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym, które trwało chyba z 3 miesiące. Po powrocie już nie pracował, często sam chodził na spacery z psem, a na powitanie nie zawsze odpowiadał, tak jakby nie słyszał, albo był w swoim świecie. Zeszłego roku pies sam wrócił ze spaceru i po poszukiwaniach okazało się, że sąsiad zmarł na serce w przyosiedlowym lesie. 

zaloguj się by móc komentować

valser @lukasz-swiecicki
13 listopada 2021 12:29

Swietne sa te panskie obserwacje. Gleboko penetrujace i uwzgledniajace wiele subtelnosci. 

Depresja nie jest smutkiem. Moze to jest rozciagniete w czasie przygnebienie, winikajace ze swiadomosci bezsilnosci, niespelnienia i braku satysfakcji?

Dystynkcje miedzy smutkiem, a przygnebieniem, radoscia i euforia, zloscia i gniewem sa istotne i wioda do odmiennych konkluzji.

Z mojej samoobserwacji wynika, ze w stanach obnizonego nastroju mam tendencje do "plaskiego" postrzegania swiata, bez istotnego roznicowania zjawisk, zdarzen i problemow. Na dodatek wszystko wydaje sie isc opornie. To rzutuje bardzo na trafnosc ocen i decyzji, dlatego dbam istotnie, zeby byc w dobrym nastroju. Sposoby mam rozne i wbrew stworzonym tu rozny pozorom i hobby, ktore dosc daleko zaszlo - nie jest to alkohol. 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @valser 13 listopada 2021 12:29
13 listopada 2021 12:42

Dziękuję bardzo. Jutro planuję dłuższy tekst o tym, czym depresja, według mnie, jest. Nie chciałem tego zostawić na etapie, że nie jest smutkiem. Ale po prostu byłoby za długo. Może dopiszę to do tekstu..

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @lukasz-swiecicki
13 listopada 2021 12:52

Dzień dobry, bardzo ciekawa wypowiedź naszego ziomala konkretnie o depresji od 47 minuty:

www.bing.com/videos/search?q=świadectwo+budzyński&&view=detail&mid=6CBF993C6B555596CAFB6CBF993C6B555596CAFB&&FORM=VRDGAR&ru=%2Fvideos%2Fsearch%3Fq%3D%25C5%259Bwiadectwo%2Bbudzy%25C5%2584ski%26go%3DWyszukaj%26qs%3Dds%26form%3DQBVDMH

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @lukasz-swiecicki
13 listopada 2021 12:53

www.bing.com/videos/search?q=świadectwo+budzyński&&view=detail&mid=6CBF993C6B555596CAFB6CBF993C6B555596CAFB&&FORM=VRDGAR&ru=%2Fvideos%2Fsearch%3Fq%3D%25C5%259Bwiadectwo%2Bbudzy%25C5%2584ski%26go%3DWyszukaj%26qs%3Dds%26form%3DQBVDMH

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
13 listopada 2021 18:19

Poczekam na jutrzejszy odcinek, bo definicja depresji mnie interesuje. Gdy kiedyś sporo czytałem na ten temat to znalazłem raczej zestaw wielu objawów, które w dodatku nie muszą występować w całości. Z mojej obserwacji jednym z nich jest zanik wcześniejszych zainteresowań, i po dłuższym czasie znalezienie całkiem innych. Również słabe odbieranie wrażeń. Zarówno tych które powinny cieszyć jak i tych które powinny mocno zmartwić.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @lukasz-swiecicki
14 listopada 2021 10:41

No właśnie. Uderzenie w palec może być nawet wesołe. Robiłem czas jakiś temu nową tapicerkę, przypinałem ją do ławy, profesjonalnym, że tak powiem, pistoletem, z takimi, ten tego, dzynksami. Świetna zabawa, po pachy. Czułem się jak MacGaiver. Ale tkanina była oporna i drzewo też i musiałem dobijać te dzynksy. Po młotek nie chciało mi się iść, bo wygodnie siedziałem w fotelu. I dobijałem je tymże profesjonalnym, że tak powiem, pistoletem. Dobijam ci ja dobijam, aż tu napatoczył się mój palec, kciuk, no to ja, panie ten tego, bach tego kciuka tym pistoletem. Nic lepszego nie przyszło mi do głowy w tym akurat momencie. Zabolało ale uśmiałem się ze śmiechu jak pszczoła, ... szczęśliwy, rajski stan bezrefleksyjności, ... po pachy. Strupek po paznokciem jeszcze jest.

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować