-

lukasz-swiecicki

Depresja lekooporna czyli co?

Prawdziwa depresja lekooporna czyli co?

 

Pamiętam (albo przynajmniej wydaje mi się, że pamiętam), że na samym początku to miał być blog poświęcony głównie, a nawet w zasadzie wyłącznie psychiatrii. Po prostu wydawało mi się wtedy (a minęło już kilka lat!!), że psychiatria jest właściwie jedyną rzeczą czy też sprawą, która mnie interesuje i w której mam coś do powiedzenia.

Jeśli ktoś ma wątpliwości, że coś się w tej sprawie zmieniło, to szczerze polecam przeczytanie (a może ponowne przeczytanie?) ostatnich 10 felietonów. A potem można 20. A może i 50??

Kiedy ostatni raz wypowiadałem się na temat psychiatrii?? Chyba w tym roku nie było takiego tekstu…

Przyczyną nie jest oczywiście mój obecny brak zainteresowania tematem. Wręcz przeciwnie. Nadal bardzo obchodzi mnie psychiatria, prowadzę badania w tym zakresie, prawie każdego dnia rozmawiam z młodymi (choć też coraz starszymi..) rezydentami na ten temat.

Więc nie! Psychiatria nie przestała być ciekawa. Myślę, że po prostu doszło do mnie w znacznie większym stopniu, że ciekawe są moje wszystkie wnuczki, cała moja Rodzina, także mój pies i mnóstwo różnych rzeczy, które się dzieją dookoła i które nie mają zamiaru czekać, aż mi się psychiatria znudzi… Więc zająłem się tymi rzeczami, bo tego po prostu wymagały i z całą pewności – było warto.

Tym niemniej, pomyślałem ostatnio, może by jednak nie wylewać razem z kąpielą tego psychiatrycznego dziecka i choć trochę się nim pozajmować. Bo wymagać to cholerstwo nadal wymaga..

I tak od razu na początek przywołała mnie do siebie kwestia „prawdziwej lekoopornej depresji”…

A było to tak, że koleżanka rezydentka (a poza wszystkim także moja specjalizantka i niewątpliwie mądra dziewczyna!) dostała pacjenta.

A jak już dostała to poszła go zbadać. I potem przyszła opowiedzieć, co zobaczyła. Było to coś w tym rodzaju (szczegóły oczywiście zmieniłem, żeby nie można było zidentyfikować pacjenta):

Zachorował w 2014 roku. Do tej pory był „okazem zdrowia”. Wszystko mu się udawało, wszystko dobrze robił. Pracował jako inżynier, miał dużo pomysłów, bardzo lubił swoją pracę. Ma żonę i troje dzieci. W tej chwili nie pracuje „już od lat”, bo „jest na rencie”. „Nie ma mowy o pracy z tą chorobą”. Leżał już w kilku szpitalach. Brał „prawie wszystkie” leki przeciwdepresyjne. Miał też (gdzieś w świecie) robione elektrowstrząsy… Wszystko „zupełnie bez żadnego efektu”, „żadnego” i (oczywiście) „nie było też żadnych działań niepożądanych”, „ale to żadnych”.. No może po tych wstrząsach to było tak trochę lepiej przez jakieś dwa tygodnie. „Ale potem to znowu gorzej. Potem to gorzej było”. „Może to lepiej to było tylko związane z zaburzeniami pamięci?”

Wbrew pozorom, bo myślę, że osoby, które nie zajmują się psychiatrią, albo nawet takie, które się zajmują, ale nie pracują w szpitalu i to w oddziale chorób afektywnych, to jest oczywiście częsta historia. Jedna z typowych, jakie słyszymy od osób, którym „nikt i nic nie pomogło, nie pomaga i nie pomoże”. O czym mówią zwykle nie bez pewnej satysfakcji – no bo oni są naprawdę takimi twardymi pacjentami…

Zazwyczaj (niemal zawsze, a nie piszę „zawsze” tylko dlatego, że w sprawach psychiatrycznych jestem o wiele ostrożniejszy niż w swoim normalnym życiu, w którym szczerze mówiąc nie jestem specjalnie ostrożny..) więc zazwyczaj to nie jest prawda na wielu poziomach.

Po pierwsze przed rokiem 2014 wcale nie było idealnie. Było inaczej niż teraz, pacjent prawdopodobnie lepiej sobie radził, ale z pewnością były już różne oznaki, i było ich całkiem sporo, tego, że zbliżają się kłopoty.

Po drugie po roku 2014 nie zawsze było „coraz gorzej i gorzej”. Były momenty kiedy było wyraźnie lepiej. A, jest to bardzo możliwe, były także momenty kiedy było wręcz „świetnie”, „lepiej niż kiedykolwiek”. Ale tego się jakoś nie pamięta.

I to myślę, że naprawdę się nie pamięta. Trzeba będzie zebrać bardzo dokładny wywiad, dowiadywać się niemal dzień po dniu co tam się z pacjentem działo. No i bardzo ważna będzie rozmowa z rodziną.

Tylko, po trzecie, czy taka rozmowa się odbędzie? Czy ona się uda? Bo, wbrew zapewnieniom pacjenta, rodzina może mieć już od dawna wszystkiego dość i nie być wcale chętna nie tylko do dłuższych rozmów, ale nawet w ogóle do odwiedzania chorego w szpitalu. Oczywiście w tym zakresie obserwujemy duże różnice, ale zupełnie nas nie dziwi sytuacja, w której ktoś przedstawia relacje z rodziną jako cudowne, a w każdym razie „zupełnie dobre”, a rzeczywistość jest diametralnie inna! I pacjent trochę o tym wie, a troch nie wie, trochę chce wiedzieć, a trochę woli nie wiedzieć. Tak po prostu jest.

Wreszcie, po czwarte, pacjent już teraz wcale nie sprawia wrażenia bardzo chorego. Nie jest spowolniały, normalnie je, utrzymuje kontakty z innymi ludźmi, bez problemu podejmuje się pełnienia jakichś funkcji w oddziale i tak dalej. Jakoś to nie pasuje do osoby, która od niemal 10 lat „w zasadzie nie żyje”. Jak na „w zasadzie nieżycie” to całkiem dużo w tym przejawów życia… I to oczywiście dobrze, że tak jest!

Nie będę wchodził w szczegóły tego, co zrobimy dalej, (bo oczywiście mamy różne plany!), ten felieton jest w zasadzie głównie po to, żeby powiedzieć, że wcale się tak nie spieszymy z rozpoznaniem „prawdziwej lekoopornej depresji”.

Oczywiście zgodnie z powszechnie obowiązującą definicją („brak wystarczającej reakcji na dwa leki przeciwdepresyjne”) zarówno u tego pacjenta, jak i u bardzo wielu innych depresje lekooporną można rozpoznać. Można prowadzić coraz mocniejsze kuracje farmakologiczne, przejść do elektrowstrząsów, a następnie (czemu nie??) także do głębokiej stymulacji mózgu.

Można. Tylko, że w większości przypadków to nie przyniesie spodziewanego efektu…

Jeśli przyczyną tego, co pochopnie całkiem łatwo uznać za lekooporność, są tak naprawdę problemy z osobowością, albo nierozpoznane zaburzenia dwubiegunowe, albo poważne problemy rodzinne, które w ogóle nie mają związku z tym jaki jest lub nie jest sam pacjent? A jeśli te przyczyny nakładają się na siebie? Gdzie jest napisane, że osoby dwubiegunowe muszą mieć prawidłową osobowość?? A w ogóle muszą??

Jestem lekarzem, co więcej jestem konserwatywnym w swojej istocie lekarzem i dlatego oczywiście wierzę w choroby. A ponieważ wierzę w choroby, więc także wierzę w zdrowie. Ponieważ spotykam ludzi chorych psychicznie, spotykam także osoby psychicznie zdrowe. To jasne.

Wierzę więc i jestem przekonany co do tego, że istnieje stan, który można określić jako „depresja oporna na leczenie”. Z drugiej strony mam też przekonanie, płynące z wieloletniej praktyki, że bardzo duża część ludzi, która tak określa swoją chorobę wcale nie ma racji…

W części przypadków to co mają, nie jest w ogóle depresją, a znowu w innej, całkiem sporej, jest co prawda depresją, ale wcale nie jest oporne na leczenie tylko z różnych względów pacjent „nie zauważył” wyników leczenia. A lekarz wiedział, to co mu pacjent powiedział. I koło się zamknęło..

Mam nadzieję, że w miarę dokładnie przekazałem swoją myśl. Z całą pewnością istnieje choroba, którą można określić jako depresję. Również z pewnością można powiedzieć, że część (ale naprawdę bardzo niewielka!!) z tych depresji jest oporna na leczenia. Jest jednak bardzo wiele stanów, które omyłkowo (z różnych względów) określa się jako „depresję lekooporną”.

Te stany albo nie są wcale depresja, albo nie spełniają kryterium oporności na leczenie tylko są nieprawidłowo leczone (lub źle są oceniane wyniki tego leczenia). Ale decyzje dotyczące leczenia takich stanów są podejmowane na podstawie literatury, która w dużym stopniu powstaje na skutek różnego rodzaju błędów diagnostycznych…

To znaczy między innymi, że decyzje na temat osób, które naprawdę maja depresję lekooporną są podejmowane na podstawie doświadczeń z osobami, które wcale takiej depresji nie miały! Oczywiście są także inne implikacje takiej sytuacji.

Wniosek z tego taki, że naprawdę trzeba bardzo uważać. Nie tylko przy przechodzeniu przez jezdnię i podczas jedzenia ryby z dużą ilością ości. Także w psychiatrii.

Uważać trzeba i już.



tagi: depresja lekooporna  diagnostyka w psychiatrii 

lukasz-swiecicki
14 lipca 2023 13:23
12     1018    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ArGut @lukasz-swiecicki
14 lipca 2023 16:50

Podoba mnie się tag diagnostyka w psychiatrii. Kiedyś tak około 2017 miałem wrażenie, że depresja jako choroba nie istnieje, że to taki wymysł jak w tym akapicie z tekstem -> O czym mówią zwykle nie bez pewnej satysfakcji – no bo oni są naprawdę takimi twardymi pacjentami

Spowodowane to było dwoma faktami, których skutkom uważnie się przyglądałem. Pierwszy to rozmowa z doradcą duchowym, czym jest nawrócenie i żal za grzechy. Takie nawrócenie w ostatniej chwili, czy żal po spowiedzi. On powiedział, że jak nie ma żalu za grzechy to nie ma odpuszczenia grzechów ( sensie, że te grzechy pozostają ciągle przy grzeszniku, a grzechy o których się zapomniało a żal jest nie obciążają) a nawet najgłośniejsze słowa i najszczersze deklaracje nic nie dadzą jak nie ma zaufania do łaski ( tak się składa, że w międzyczasie ogarnąłem cel łaski uczynkowej ). Drugi zaś to zobowiązanie czy wręcz nakaz ze szkoły aby najmłodszemu naszemu synowi zafundować wizytę u psychiatry bo nie chcąć podporządkować się wymogom grupy wyciął sobie dziurę w spodniach na kolanie.

Wizyta u psychiatry była jakby przełamaniem tabu, TO NORMALNY LEKARZ. Ale ma jeden NADZWYCZAJNY DAR, daje papier, który stwierdza, że jest się NORMALNYM a osoby, które jeszcze go nie odwiedziły to potencjalnie chorzy psychicznie. Zaś pierwsza fakt miał dużo poważniejsze skutki jak trwa się w grzechu to jest się martwym a martwi z natury nie mają napędu. Może to wyglądać jak depresja.

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
14 lipca 2023 16:56

Może ten pacjent kiedyś przez parę lat brał w tajemnicy jakieś nielegalne, neurotoksyczne  stymulanty, i stąd brak reakcji na leki?

No, ale do psychiatry chyba trafiają "byli" narkomani, więc taki przypadek byłby zapewne rozpoznany.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @chlor 14 lipca 2023 16:56
14 lipca 2023 23:04

To jeden ze scenariuszy, który bierzemy oczywiście pod uwagę. Nie najbardziej prawdopodobny, ale i nie najmniej..

zaloguj się by móc komentować

BaZowy @lukasz-swiecicki
15 lipca 2023 10:25

Jakie jest Pana zdanie, jeżeli spotkał sie Pan z najnowszymi teoriami o genezie depresji, nie opartymi na brakach/zaburzeniach neurotransmiterów serotonina/dopamina? Właściwie chodzi mi o sięganie głębiej, czyli znalezienie podłoża pierwotnego  tych zaburzeń, jak np. brak tryptofanu w diecie, procesy zapalne wpływające na upośledzenie obiegu tryptofanu w organizmie. Docelowo zmierzam do tematu długofalowego wpływu określonej diety na generowanie kaskady zaburzeń, które skumulowane są dopiero widoczne jako "objawy depresji", z faktyczną biochemią wskazującą na konieczność działania czyli podanie typowych leków antydepresyjnych.

Chodzi mi oczywiście o dietę z przewagą węglowodanów, czyli skutkującą insulinoopornością i zespołem metabolicznym, itd.. A juz całkiem finalnie chodzi zastosowanie diet ubogowęglowodanowej (keto) lub z pominięciem węglowodanów (carnivor) w leczeniu depresji. Pomijając już najnowsze piśmiennictwo w tym temacie, osoby po takiej zmianie często poświadczają diametralną zmianę "nastroju" jak i zdolności kognitywnych po ograniczeniu lub usunieciu z diety węglowodanów.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @BaZowy 15 lipca 2023 10:25
15 lipca 2023 10:29

Może i tak, ale mówimy tu o osobach zdrowych. Moje zdanie jest takie, ze chorych to trzeba leczyć, a nie im dietę zmieniać. Nawet jeśli gdzieś tam, w dalekiej przeszłości, ta dieta miała związek z chorobą. Jak znaczna większość lekarzy jestem nastawiony na to, co mogę zrobić tu i teraz.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki 15 lipca 2023 10:29
15 lipca 2023 16:06

>Nawet jeśli gdzieś tam, w dalekiej przeszłości, ta dieta miała związek

>z chorobą. Jak znaczna większość lekarzy jestem nastawiony na to, co mogę

>zrobić tu i teraz.

Ile trwa podstawie diagnozy przez lekarza psychiatrę w wizytach, czasie, ilości czy typie kontaktu?

zaloguj się by móc komentować

klon @lukasz-swiecicki
15 lipca 2023 22:59

Lekko w temacie, choć mocno w innym nastroju. 

Jest dostępny na HBO film pt. "Wszystkie wspaniałe rzeczy", którego tematem przewodnim jest właśnie depresja. Uważam, że warto zobaczyć. 

ps. To NIE JEST dokument, jak czasem film jest opisywany. 

zaloguj się by móc komentować

tomciob @lukasz-swiecicki
17 lipca 2023 01:00

Depresja lekooporna, okey. A czy inne choroby psychiczne: scholizofrenia, afektywna dwubiegunowa też mają przebiegi lekooporne?

Rozumiem też że lekooporność jest stwierdzana przy absolutnej pewności zażywania leków wg ustalonych przez lekarza dawek. Tylko skąd brać taką pewność kiedy choroby te (psychiczne) są długotrwałe i niezwykle indywidualnie prowadzone? 

Takie mam  pytania do tekstu. Dziękuję i pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki 15 lipca 2023 10:29
17 lipca 2023 07:32

Wybiera się szanowny doktor Łukasz na film Oppenheimer ?

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @ArGut 17 lipca 2023 07:32
17 lipca 2023 14:06

Dotychczas się nie wybierałem. A powinienem? Nie byłem w kinie od początku 2020. Jakoś sie odzwyczaiłem. Ale może powinienem się znowu przyzwyczaić? Nigdy za kinem nie przepadałem w zasadzie..

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki
18 lipca 2023 08:00

Nie, nie jest to obowiązek ani żadna powinność. Mamy taką tradycję urlopową, z panią ArGutową, że chodzimy do kina Łodynia w Ciechanowie. Ale Oppenheimer to dopiero przyszłość. Natomiast jest Barbie. I dla lekarza taka Barbie, z jej problemami, mógłby być wdzięcznym polem do analizy archetypów. Nikt by się nie doczepił ...

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @tomciob 17 lipca 2023 01:00
18 lipca 2023 14:59

Tak, oczywiście można też mówić o schizofrenii i ChAD lekoopornym. W przypadku ChAD jest to jednak bardzo trudne i ryzykowne, bo zmiany należą do obrazu choroby... Tak, oczywiscie, staramy się kontrolować przyjmowanie leków, choć - jak to na psychiatrii..

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować