-

lukasz-swiecicki

Demokracja - a czym ona jest?

Demokracja – czym ona jest? Jeszcze trochę bareizmów.

 

Dziś rano szedłem z Borysiem złą drogą. Można śmiało powiedzieć, że żeśmy zeszli na złą drogę…

Bo normalnie chodzimy tak: prosto Dymińska do głównej bramy Cytadeli, nie dochodząc do bramy w lewo, bo w prawo to do Muzeum Katyńskiego, a tam nie mamy z rana żadnego interesu, potem prosto i nie dochodząc do szkoły tym razem w prawo, bo na szkołę to już jest dla nas obu za późno, choć nie wszyscy uważają, że jesteśmy tacy znowu wyszkoleni… Oj nie. A potem prosto w dół do fosy Cytadeli, omijając błoto po dawne rzece Drnie, no i dołem fosą pod taki niby akweduktem koło „Wodnych ptaków” Jasia Sajdaka, a potem przez placyk gdzie był dawniej pomnik Rutkowskiego, Kniewskiego i Hubnera, a teraz już pomnika nie ma, mijamy fontannę, schodami w lewo w górę no i tak dalej mniej więcej. To jest normalna droga człowieka z psem, ale też i psa z człowiekiem.

A w piątek to nie. Bo w piątek Tytus przychodzi do nas na angielski. Nie mam pojęcia czemu Tytus ma u nas angielski, ale pewnie dlatego, że u niego w domu dużo dzieci i by przeszkadzały.

Ale w związku z tym przyjściem Tytusa, ja i Borys mamy taki obowiązek, żeby rano kupić croissanta z malinami. Jak wiadomo Tytus nic nie je, więc angielski to dobra okazja, żeby go karmić. Chyba nie ma sensu, żebym pisał czyja to koncepcja. Może dla ułatwienia dodam, że nie jest to pomysł Borysa.

Po croissanta to trzeba iść zupełnie, ale to zupełnie inaczej w okolicach południowej strony Placu Inwalidów, gdzie niemal zawsze próbują człowieka na pasach przejechać samochody. Teraz, trzeba to przyznać, próbują mniej, jak są te nowe przepisy.

Ale można jeszcze wpaść pod tramwaj. Pamiętam, że około 40 lat temu zginęła w tym miejscu pod tramwajem mama z córką. Następnego dnia robiłem sekcję ich zwłok, bo akurat miałem zajęcia z medycyny sądowej. To bardzo przykre, a właściwie straszne, wspomnienie…

Więc niespecjalnie lubimy tam chodzić. Borys co prawda chyba nie ma złych wspomnień, ale wie, że tam to już zawsze i tylko na smyczy, a przecież, jak mówi nasz sąsiad – „u nas na Żoliborzu pieski luzem chodzą” – i tak właśnie tu u nas jest!

To wszystko jest tylko wstęp, który tłumaczy skąd się tam, czyli na dalszej części ulicy Zajączka, wzięliśmy dziś rano. Bo jakby nas tam nie było, to nie natknęlibyśmy się na dwóch dozorców, którzy przysiedli na jakichś starych kartonach. A to właśnie oni, ci dozorcy, są bohaterami tej historii.

Przysiedli na tych kartonach z pecikami w ustach. Jeden trochę młodszy, ale obaj raczej tacy doświadczeni przez życie, w ubraniach zdecydowanie roboczych, twarze też raczej takie już używane mocno. Starszy słuchał, a ten młodszy mówił z namysłem:

- Bo to się tak powinno robić, że się pisma wysyła, że powiedzmy pani taka i taka, że taki numer dowodu określony ma złożyć jakby te rzeczy (czy te śmieci – bo nie zrozumiałem do końca?)…. No że w dniu… Rozumiesz?? I to by wtedy była ta eeee.. no jak jej..

(W tym miejscu spodziewałem się czegoś w rodzaju, że to „byłaby dobra robota”, albo „jakaś normalna sprawa”. Ale nie!)

- to by właśnie była eee demokracja. By była.

Ponieważ bardzo to było intrygujące, więc, choć ludzi zwykle nie zaczepiam, to trochę nie wytrzymałem.

- Przepraszam bardzo, nie chciałem podsłuchiwać, ale czemu pan myśli, że to by była właśnie demokracja?

Dozorca spojrzał na mnie z bolesnym niesmakiem.

- Pan nie przepraszaj tylko…

No powiedzmy, że mi poradził odejście z tego miejsca. I skorzystałem z tej rady, bo faktycznie nie ma się co narzucać ludziom.

Ale tak mnie zastanowiło. Że widocznie demokracja polega na tym, żeby była taka struktura, by nie powiedzieć biurokracja. Żeby takie panie się musiały dowodem legitymować, pismo by się im wysyłało i w dniu takim i takim. Czyli procedury są demokracją.

I może właśnie stąd dużo nieporozumień, a nawet rozczarowań. Bo może ten dozorca słusznie rozumie demokrację. To znaczy ja wiem i wy Czytelnicy też wiecie, że to nie jest dobra definicja demokracji. Ale definicja definicją – pies ją lizał (faktycznie Borys w międzyczasie coś już znalazł i przystąpił do lizania korzystając z mojego zamyślenia), a chodzi o to jak jest w praktyce. Czy w praktyce ta nasza demokracja, o której dość lubimy mówić i szczycić się nią, bo nas tak odróżnia do tych nie-demokratycznych – ale czy w praktyce to nie jest tylko zbiór schematycznych, nadmiernie ustrukturalizowanych, formułek, zaklęć, druków czy tam czegokolwiek. I nic, zupełnie nic więcej.

Bo „taka się nam narodziła nowa świecka Tradycja” i teraz wypadałoby już córkę nazwać Demokracja, a może nawet i syna, bo czemu się ograniczać?

A taka demokracja, że te kobiety by tam składały, cokolwiek miały wedle pana dozorcy składać, jakby im było wygodnie – no to to byłaby Anarchia. To tak córki nazywać przecież nie będziemy…



tagi: biurokracja  demokracja  borys 

lukasz-swiecicki
24 marca 2023 13:04
5     853    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

szarakomorka @lukasz-swiecicki
24 marca 2023 14:56

Pan to ma wymagania.

Przecież to takie proste.

Wystarczy powiedzieć, że jesteśmy opozycją demokratyczną i wszystko jest  załatwione. :-))

I to jest wlaśnie demokracja.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @lukasz-swiecicki
24 marca 2023 16:20

Demokracja to rozproszenie odpowiedzialności, żeby nie było wiadomo, komu należy głowę ściąć.

A dla większego komfortu  "nasi demokratyczni okupanci" znieśli karę ściania głów.

Tak więc sfatygowanym śmieciarzom przestawiła się hierarchia, demokracja jest właśnie wówczas,  kiedy nie wiadomo która z  pań za co odpowiada.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @szarakomorka 24 marca 2023 14:56
24 marca 2023 19:43

Tak, myślałem też i o tym.

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
24 marca 2023 20:15

Rozwinięta demokracja (ciekawe że każda demokracja ma jakiś przymiotnik), to sztuka trzymania ludności jak najdalej od wpływu na sprawy dla niej podstawowe.

 

 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @chlor 24 marca 2023 20:15
24 marca 2023 21:59

No wic, Chloru, ci dwaj dżentelmeni właśnie trzymali /zatrzymali/ Pana Profesora jak najdalej od wpływu na sprawy podstawowe. Z czego skorzystał Boryś. Jak mawiają Angole: ignorance is bliss :)

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować