-

lukasz-swiecicki

Czy ja się w ogóle modlę?

Czy ja się w ogóle modlę?

 

Nie twierdzę wcale, że kogoś interesuje odpowiedź na pytanie postawione w tytule. Tak się jednak składa, że w sprawie modlitwy człowiek jest zwykle zdany na swoje własne doświadczenia, bo i te często trudno zrozumieć, a już cudze… Piszę więc o sobie, bo to mniej więcej potrafię.

Ta historia zaczęła się od czegoś zupełnie innego. Tak jest zazwyczaj, ale trzeba umieć to zauważyć.

Kilka dni temu przyszedł do mnie jeden z moich ulubionych rezydentów (jeden z!! Zwróćcie na to uwagę, jeśli czytacie - to uwaga dla innych rezydentów, też moich ulubionych!) czyli Albert.

Jakiś czas temu zastanawialiśmy się nad rolą zaburzeń pamięci po elektrowstrząsach i Albert, jak to on zazwyczaj, postanowił „na serio” się tym zająć. Albert jest z tego znany. Jeśli kiedyś nie odkryje co najmniej prochu, a może nawet i koła, to będę szczerze zdziwiony!

  • Panie profesorze - zaczął Albert, bo lubi być ceremonialny troszkę - poszukałem na ten temat i znalazłem jakieś 658 artykułów…
  • O Boże - jęknąłem, ale wtedy jeszcze się nie modliłem tylko trochę mi skoczyło ciśnienie.
  • Nie, spokojnie - uspokoił mnie Albert - większość jest nie na temat, albo kiepska!
  • Całe szczęście - bałem się, że każe mi to wszystko przewalić…
  • No właśnie. Dobrych jest 57. To znaczy niezłych.

I dalej Albert mi wyjaśnił, że większość autorów stwierdziła występowanie zaburzeń pamięci po EW i większości wyszło, że zaburzenia były całkiem wyraźne. Ale nie w tym rzecz. O tym opowiem kiedy indziej, zreszta Albert napisał już właściwie artykuł i zaraz go opublikują w jakimś super-piśmie. Albert tak ma. Co innego jest ważne dla tej historii.

Okazało się, że występowanie zaburzeń pamięci w największym stopniu koreluje z tym, jakim narzędziem była ta pamięć badana! To znaczy, że badając jednym narzędziem (ten sam czynnik!!) uzyskuje się zupełnie inny wynik niż kiedy robi się badanie innym narzędziem.

To oczywiście nie jest żadna magia. To tylko świadczy, że te narzędzia są do d…. No, przynajmniej niektóre z nich. Czyli - jeśli chce się coś badać, to trzeba najpierw określić przedmiot tego badania i sprawdzić czy badamy to, co myślimy, że badamy. Ale w tym wypadku trzeba było Alberta, żeby to odkryć.

Z tego też powodu nie pytam o to jak ja się modlę, tylko się zastanawiam czy w ogóle to robię!

Wychodzę z domu codziennie wcześnie rano z psem, Borysem, na Cytadelę.

Zaraz przy wyjściu mówię sobie „Wierzę w Boga” (wersja długa, bo jak mówię krótką to mi się myli z długą, a odwrotnie się nie myli…). Tyle tylko, że to nie jest żadna modlitwa, tylko taka zwykła deklaracja w co ja mianowicie dziś wierzę. Gdyby się coś przez noc zmieniło. Zwykle się trochę mylę przy Duchu, ale to dlatego, że przechodzę przez jezdnię w tym czasie.

Potem szukam po kieszeniach różańca. Na „Wierzę” nie wyciągam, bo mi do tego nie potrzebny.

Tyle, że ten różaniec nie jest pełnosprawny. Ma odłamany krzyżyk. Zderzyłem się ze szlabanem na rowerze, a różaniec miałem w kieszeni. O dziwo - noga wytrzymała, a krzyżyk nie. Więc pierwsza wątpliwość.

Potem dobór tajemnic. Już o tym kiedyś pisałem. Właściwie to niby pasują do dnia, ale nie jestem pewien czy w ogóle takie tajemnice są. Bo ja je sobie opisuję w głowie, ale bez nazwy oficjalnej, której po prostu nie pamiętam (mówię sobie w głowie - tajemnica związana z tym, że przyszedł Anioł do Maryi albo jakoś tak.

Jak się zastanowię to wiem, że Zwiastowanie, ale tak z rana to często nie i już). Mógłbym sprawdzić nazwę, ale przecież miałem się modlić, a nie sprawdzać!

Ale to są drobiazgi na razie. Bo potem jest już tylko gorzej.

Spotykam mnóstwo pań z psami (i trochę facetów, ale tych mniej). Część z nich coś do mnie mówi. Już dawno postanowiłem, że trzeba odpowiadać. Trzeba mówić Dzień dobry, ale też inne rzeczy trzeba. I do niektórych psów też muszę się odezwać (do Ziuty i Lenki to koniecznie!). To są moi bliźni i muszę być z nimi.

A w międzyczasie, między Lenką a Ziutą na przykład, myśli lecą w różne strony. Kto ma dziś rano zabiegi, jak się czują pacjenci, jak się czuje pani Stasia (moja pielęgniarka od EW), jaki dziś anestezjolog i tak dalej. Wracam do różańca co pewien czas, ale jest jakoś dziwnie. Czasem do fontanny mieści się tylko pięć Zdrowasiek (a to ponad kilometr!), ale czasem wszystkie tak jakby znikają jeszcze w okolicach akweduktu, a to tylko jakieś 600 m…

A potem jest ten moment, kiedy dochodzę do schodów. Z jakiegoś powodu chciałbym, żeby z tym się zbiegła Modlitwa z Lourdes, co w zasadzie powinno się udać, ale nie udaje się nawet raz w tygodniu. Co zrobić jak nie??

Nie ma żadnego powodu, żeby jakieś elementy ,modlitwy pokrywały się z elementami topograficznymi. Żadnego powodu. A jakiś żal jednak odczuwam. Nawet może chęć, żeby przejść jeszcze raz. Na co stanowczo czasu nie ma. I czy byłby sens, gdyby był czas?

Zakładam, że modlitwa to rozmowa z Bogiem. Nie jakaś specjalna mowa, napuszone chrzanienie, tylko zwykła, codzienna rozmowa. I nie tylko moje marudzenia, ale też czas na Jego odpowiedzi.

Ale czy w tej rozmowie biorą, mogą brać, udział inni, którzy nie mówią wcale do Niego tylko na przykład do mnie? Czy może w niej brać udział Borys? Borys na pewno nie jest moim psieckiem, broń Panie Boże, ale jest bratem mniejszym.

Nie powiedziałbym też nigdy o Borysie, że „zdechł” i niech mi profesor Bralczyk wybaczy. Ogólnie raczej miał profesor rację, ale jednak zwierzęta odchodzą, nie zdychają, każdy to wie.

A więc czy Borys bierze udział w mojej rozmowie z Nim?

I czy ja się w ogóle modlę? Czy to w ogóle nie jest to?

Tego nie wiem. Może nie trzeba było Wam czasu zajmować.



tagi: modlitwa  rozmowa  borys 

lukasz-swiecicki
30 sierpnia 2024 23:34
10     652    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @lukasz-swiecicki
30 sierpnia 2024 23:38

w drodze do pracy ?

 

 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @lukasz-swiecicki
31 sierpnia 2024 00:40

Myślę, że jakość modlitwy zależy od narzędzia, którym ją zbadamy...

Sam Pan stwierdził, że wyniki wyjdą różne, bo ludzkie narzędzia są do niczego.

Na szczęście konstruowaniem idealnych narzędzi do tego celu kieruje Kto Inny i radzę zaufać, że jest to Ktoś bardzo kompetentny.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Alfatool 31 sierpnia 2024 00:40
31 sierpnia 2024 09:24

Ufam. Pytanie w tytule jest retoryczne.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @lukasz-swiecicki
31 sierpnia 2024 10:27

No tak. Ja wiem, że Pan ufa. Ja też i tej historii z wodą do której odnosi się poniższe zdanie nie chciałbym nigdy zapomnieć.

Z jakiegoś powodu chciałbym, żeby z tym się zbiegła Modlitwa z Lourdes

PS. Mi z kolei po tym opowiadaniu przyszła do głowy myśl o tym, czy leczenie pacjentów modlących się i tych nie modlących jakoś się  od siebie różni . Rozumuję, że takich badań raczej nie wypada prowadzić a już prawie na pewno  mierzyć różnymi narzędziami.

A może to jest bardziej pytanie do Alberta?

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki 31 sierpnia 2024 09:24
31 sierpnia 2024 11:25

Lubię perypetie naukowcow ze "statystycznym badaniem" jakości modlitwy, czyli podejmowania czynności na wpływ na świat. Gdy dotyczy to próśb w większości przypadków takiego "boga prośby" nie ma.

Co przypomina mnie dzieciństwo, gdzie miałem zeszyt z prośbami, które wysyłało się do zagranicznych firm i dostawało się naklejki i katalogi. Czyli "bogowie prośby" istnieją, w pocie czołą pracują w działach komunikacji, public relation czy marketingu. I są statystycznie mierzalni.

zaloguj się by móc komentować

DrzewoPitagorasa @lukasz-swiecicki
31 sierpnia 2024 19:00

Chyba  każda nasza modlitwa jest niedoskonała, ale 

„Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami.” (Rz 8,26)

zaloguj się by móc komentować

chlor @ArGut 31 sierpnia 2024 11:25
31 sierpnia 2024 20:08

To coś podobnego do listów do św. Mikołaja które wysyłaliśmy z bratem. Skuteczność tej "modlitwy" była wysoka bo pisaliśmy je z rodzicami. Naprawdę w tego Mikołaja wierzyliśmy do pewnego czasu.

To była "modlitwa" o coś konkretnego, materialnego. Czy do Boga też można zwracać się z podaniem? Chyba nie wypada.

 

 

zaloguj się by móc komentować

bosman80 @lukasz-swiecicki 31 sierpnia 2024 09:24
31 sierpnia 2024 23:12

"Zakładam, że modlitwa to rozmowa z Bogiem. Nie jakaś specjalna mowa, napuszone chrzanienie, tylko zwykła, codzienna rozmowa. I nie tylko moje marudzenia, ale też czas na Jego odpowiedzi."

__
 

Tak, przede wszystkim Jego odpowiedzi. :)

Modlitwa to rozmowa, czyli spotkanie. Gdy spotka/spotyka Pan Prof. Boga w swojej modlitwie, od razu wie, że tym razem się udało.

Oprocz momentów pocieszenia, kiedy jest doswiadczenie spotkania, sa tez momenty kiedy jest "ściana" i "beton". Wydaje się, ze wtedy nic. Wtedy zaś trzeba tylko wytrwałości. Bo potem znów przychodzi okres pocieszenia i doświadczania Go w modlitwie.

Czego też dla Profesora jak najczęściej życzę. :)

 

Super wpis.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
31 sierpnia 2024 23:37

 

w drodze do pracy ?

 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @chlor 31 sierpnia 2024 20:08
2 września 2024 19:11

>To była "modlitwa" o coś konkretnego, materialnego. Czy do Boga też można zwracać się
>z podaniem? Chyba nie wypada.

Jak najbardziej i wypada, o ile TO o CO się prosi jest potrzebne do naszego zbawienia (w sensie ta materialna rzecz, to konkretne narzędzie w naszych rękach), tak sądzę. 

Z św. Mikołajem to jest o tyle GRUBA sprawa, że rodzice/nasi ziemscy opiekunowie są w tej modlitwie wymagani. W tym zwyczaju, tradycji jest coś z idei - jedni drugich brzemiona noście. Jak będąc dorosłym prosimy o konkret Boga - to on jest jak rodzic, wiedzący co dla nas jest dobre...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować