-

lukasz-swiecicki

Co właściwie robią psychiatrzy - podsumowanie

Co właściwie robią, albo myślą, że robią, psychiatrzy – podsumowanie rozważań.

Uwaga – to nadal jest tekst pisany z punktu widzenia lekarza, który nie jest psychiatrą (przez lekarza, który jest psychiatrą, ale stara się sobie wyobrazić..).

 

Rozumiem pacjenta, ale nie wiem co zrobić z tym, co mówi

Pacjent mówi o chęci popełnienia samobójstwa. Nie wiemy co z tym zrobić. Nie jesteśmy pewni oceny sytuacji. Oczywiście wezwanie psychiatry (wysłanie do niego chorego) nie stanowi cudownego remedium, jednak psychiatrzy są szkoleni w ocenie tego typu sytuacji i jest znacznie większe prawdopodobieństwo, że lekarz specjalista potrafi trafnie orzec czy np. trzeba przy użyciu przymusu umieścić chorego w szpitalu.

Nawiasem mówiąc psychiatrzy są też oswojeni ze stosowaniem przymusu (wiem, że to niezbyt dobrze brzmi, ale nie chodzi o to, że są agresywni, to znaczy może i niektórzy są, ale co do zasady – raczej łagodni jak baranki!) i mają znacznie mniej oporów przed wdrożeniem odpowiedniej procedury.

Dla porównania – psycholog w takiej sytuacji mógłby „zrozumieć” pacjenta, a tu nie ma co rozumieć tylko trzeba zabezpieczyć (medyczny punkt widzenia). Bo zrozumieć można wszystko, a nawet i trzeba, ale często trzeba też działać w imię priorytetów, a rozumienie można zostawić na później.

Co zrobić? Tego głównie uczą na porządnych uniwersytetach medycznych. Jak to określił Joseph Conrad „czyń lub giń”. Szczerze mówiąc to moje ulubione hasło i kocham Conrada także za nie (w oryginale to było oczywiście „do or die”).

Inna sytuacja: pacjent mówi o chęci zrobienia krzywdy komuś, o narastającej agresji w stosunku do innych osób, choć zachowuje się spokojnie (jeśli zachowuje się agresywnie, to po prostu wzywamy policję – psychiatra nie będzie na razie potrzebny).

To co mówi budzi strach. Także w tym przypadku wezwanie psychiatry nie gwarantuje oczywiście szczęśliwego zakończenia, ale zwiększa prawdopodobieństwo adekwatnej oceny sytuacji. Także w tym przypadku wchodzi w grę umieszczenie w szpitalu bez zgody. Oczywiście każdy lekarz może zainicjować umieszczenie w szpitalu bez zgody, ale wiadomo, że w praktyce postępują tak niemal wyłącznie psychiatrzy, ponieważ inni lekarz „nie mają śmiałości”.

I jeszcze inna historia: pacjent opowiada o swoim niezwykle dobrym samopoczuciu i wyjątkowym zdrowiu (chodzi przy tym o osobę ewidentnie chorą somatycznie!!).

Może to budzić zdziwienie, ponieważ wyniki badań są na tyle złe, że chory powinien odczuwać jakieś dolegliwości. Tymczasem nie tylko nie odczuwa, ale wręcz zapewnia, że jeszcze nigdy tak dobrze się nie czuł. Warto zainteresować sprawą psychiatrę, zanim niezwykle zdrowy pacjent nie dostanie rozległego zawału podczas wbiegania (bez wysiłku!) na 10 piętro.

Trzeba zawsze (!!) pamiętać o tym, że człowiek to duch, który ma ciało. Innymi słowy – to duch rządzi i jeśli duch jest wielki, to ma absolutnie w poważaniu to, że ciało jest mdłe. I zajeździ to ciało jak nic. A lekarze duchów nie leczą…

Podsumowując: wiele (większość?) sytuacji, w których wypowiedzi pacjenta podczas wizyty lekarskiej budzą w lekarzu emocje inne od tych, które zwykle towarzyszą leczeniu ludzi (czyli np. empatii, ale także zmęczenia, albo nawet znudzenia – nie ma się co oszukiwać), są to sytuacje, którymi mógłby się zainteresować psychiatra.

Oczywiście emocje o których mowa muszą być silne, a nie chwilowe i słabe, i związane z wypowiedziami chorego.

Wariant typu drugiego

Wypowiedzi pacjenta nie zawierają żadnych niepokojących treści, ale rodzina mówi o działaniach lub słowach chorego, które takie emocje mogłyby budzić. Czyli tak jak w sytuacji pierwszej – pacjent ujawnia dziwne treści, ale nie byle komu, tylko osobom znajomym. Innym ludziom, w tym lekarzom, mówi to, co chcą usłyszeć. A to jest takie proste - zgadnąć co ludzie chcą od nas usłyszeć!

Trzeci typ sytuacji – „pacjent nic nie mówi”

Zdarza się, choć raczej rzadko, że pacjent przychodzi (sam!!) na wizytę i mimo znaczących wysiłków lekarza nie mówi nic. Ponieważ przyszedł na wizytę, więc wiadomo, że jest przytomny, prawdopodobnie nie ma zaburzeń świadomości i zakładamy, że nie jest niemową, ponieważ nie próbuje się skomunikować niewerbalnie.

Można więc śmiało zapytać – o co chodzi?? Z tym, że na to pytanie nie dostaniemy odpowiedzi…

Czy psychiatrzy rozumieją milczenie? Czasem jest to możliwe. Zdarza się, że ludzie milczą wystarczająco wymownie. Doświadczony psychiatra miał szansę widzieć więcej takich osób niż doświadczony internista czy chirurg.

Zdarza się też, że milczenie można przerwać odpowiednim pytaniem, ale nie jest to pytanie „jak się pan nazywa?”, albo „co pana boli?” tylko np. „co mówią głosy?”.

Osoby nie będące psychiatrami mają bardzo poważne problemy związane z zadawaniem dziwnych pytań, ponieważ czują się w takich sytuacjach głupio i niestosownie. Większość psychiatrów bardzo lubi zadawać głupie pytania, ponieważ taki mają rodzaj formacji. Może być to nieco kłopotliwe podczas wspólnych posiłków w towarzystwie psychiatrów (są niezłe jazdy, zapewniam!), ale w sytuacjach diagnostycznych bywa pożyteczne.

Jeśli więc pacjent nie mówi nic, to wypadałoby zawołać psychiatrę jako tłumacza..

 

Podsumowanie

W poszczególnych częściach mojego felietonu wymieniłem trzy sytuacje komunikacyjne, które mogą wskazywać na potrzebę skierowania pacjenta do psychiatry:

  1. Pacjent mówi rzeczy, których lekarz nie rozumie.
  2. Pacjent mówi rzeczy, które lekarz rozumie, ale które budzą znaczne i nietypowe dla medycznych sytuacji emocje u lekarza.
  3. Pacjent nic nie mówi.

Zapewne ta uproszczona typologia nie wyczerpuje istoty zagadnienia, chciałem raczej stworzyć pewną płaszczyznę do dalszej dyskusji. Moim zdaniem, to właśnie komunikacja między lekarzem a pacjentem stanowi jedną z najbardziej istotnych cech odróżniających psychiatrów od innych lekarzy.

Nie chcę wcale sugerować, że lekarze innych specjalności nie rozmawiają z chorymi lub też ich nie rozumieją. Oczywiście bywa, że nie rozmawiają lub nie rozumieją, ale co do zasady z pewnością tak nie jest.

Jednak lekarze nie-psychiatrzy są ukierunkowani na pewien techniczny aspekt rozmowy, a ich szkolenie nie obejmuje skutecznego postępowania w sytuacjach nietypowych. Dotyczy to w takim samym stopniu psychiatrów – ale dla nich takie sytuacje nietypowe są właśnie typowe.

Dlaczego po prostu nie wymieniłem nazw chorób, które wymagają skierowania do psychiatry?

Uważam, że nie byłoby to w żadnym stopniu pomocne. Jeśli lekarz wie, że u danej osoby rozpoznano czy rozpoznawano w przeszłości chorobę psychiczną, to pewnie i tak poprosi o konsultację i to nie będzie specjalnie trudne zadanie.

Niestety czasem zdarza się, że nawet w sytuacji wpisania do karty informacyjnej rozpoznania poważnej choroby psychicznej (np. schizofrenii) i dziwnych zachowań pacjenta, lekarz nie prosi o pomoc psychiatry np. dlatego, że „nie chce stygmatyzować pacjenta” – wspomniałem już o takiej sytuacji. Wydarzyła się ona (sytuacja) naprawdę i skończyła się śmiercią pacjentki. Niestety naprawdę.

  1. mi się jednak, że lekarzom, którzy postępują w ten sposób nie pomoże nawet taki ładny felieton jak mój.. „Nawet gdyby umarli wstawali z grobów”, to i tak niektórych ludzi nie przekona i tyle. Taka cecha rzeczywistości czyli innymi słowy „takie prawo natury, pani kierowniczko”.

Pominąłem także sprawę zachowań, tak jakby wszystko co istotne, ograniczało się do wypowiedzi.

Otóż wcale nie uważam, aby tak było. Rzecz w tym, że dziwne, nieoczekiwane lub zdezorganizowane działania są znacznie łatwiejsze do zauważenia i zazwyczaj szybko prowadzą do skierowania do psychiatry, lub też są na tyle zagrażające, że powodują interwencję o charakterze policyjnym. W każdym razie osoby zachowujące się w ten (chory czy dziwaczny) sposób raczej nie przychodzą z wizytą do kardiologa i nie zmuszają go do rozważenia celowości konsultacji psychiatrycznej.

Mam nadzieję, że nawet nieuważny Czytelnik dobrze zrozumiał, że w żadnym wypadku nie chciałbym wywołać choćby wrażenia, że psychiatrzy są lepsi czy mądrzejsi od lekarzy innych specjalności (w tym zwłaszcza od neurologów) lub od psychologów.

Wręcz przeciwnie – psychiatrzy są zapewne gorsi – nie dysponują prawdziwymi, naukowymi metodami badania (lub dysponują nimi jedynie przez grzeczność lekarzy innych specjalności – głównie neurologów), nie potrafią dobrze weryfikować swoich rozpoznań i w ogóle sami nie wiedzą czym się zajmują.

Mimo wszystkich swoich słabości psychiatrzy pełnią jednak istotną rolę i są w tej roli trudni do zastąpienia.

W trzecim tomie antologii opowiadań sf „Kroki w nieznane” wydanym pod redakcją śp. Lecha Jęczmyka opublikowano jedno z najładniejszych znanych mi opowiadań „Specjalista” autorstwa Roberta Sheckleya. Zbiorowym bohaterem opowiadania jest żywy statek kosmiczny składający się z wyspecjalizowanych istot z różnych planet – jedne z nich to Ściany, inne Silniki, Gadacze czy Mózgi.

Przeznaczenie jednej części do końca opowiadania jest nieznane – tą częścią jest Pchacz, który nie wie co robi (jest to w zasadzie Pchacz zastępczy, bo poprzedni zginął). Inne żywe części mówią mu, żeby po prostu Pchał, ale on nie ma pojęcia jak to się robi. Rozumie po co jest ściana i co robi silnik, ale Pchanie wydaje się czystą abstrakcją!! Potem jednak statek kosmiczny musi wejść w hiperprzestrzeń – Pchacz skupia się i wszyscy odlatują z niezwykłą prędkością.

Drodzy Koledzy lekarze – z pewnością nie codziennie latacie w hiperprzestrzenni, może nawet nigdy się tam nie wybieracie, ale jeśli kiedyś będziecie chcieli pokonać bardzo szybko bardzo dużą odległość – dzwońcie do psychiatry. Tylko poproście, żeby się skupił.

Znałem kilka osób, które świetnie wlatywały w hiperprzestrzeń. Mam nadzieję, że nie będą mi miały za złe, jeśli je tu wymienię z nazwiska.

Wymienię w kolejności, w jakiej sobie przypomniałem: prof. Pużyński, dr Iwona Koszewska, dr Antoni Kalinowski, dr Maria Beręsewicz, dr Dorota Bzinkowska, dr Magda Chojnacka. Z pewnością także wiele innych osób, które mi w tym wyliczeniu umknęły, a którym wiele zawdzięczam.

Dziękuję Wam wszystkim – super się leciało!

 

 



tagi: psychiatrzy  podsumowanie  zakres działania  

lukasz-swiecicki
16 listopada 2023 19:17
4     465    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

cbrengland @lukasz-swiecicki
17 listopada 2023 00:24

Uwaga – to nadal jest tekst pisany z punktu widzenia lekarza, który nie jest psychiatrą (przez lekarza, który jest psychiatrą, ale stara się sobie wyobrazić..).

Przepraszam, ale wydaje mi się, że czas, by się opamiętać. Życie jest tak piękne, nieprawdaż i tylko jedno ?

_______

zaloguj się by móc komentować

tomciob @lukasz-swiecicki
17 listopada 2023 10:56

Witam. Z całego cyklu felietonów o tym kim są, co robią i do czego są potrzebni psychiatrzy zapamiętałem i wyróżniłem słowo: holistyczny. Albo może inaczej: holistyczne podejście do pacjenta. Przy czym myśląc "holistyczny" nie mam na uwadze jedynie lekarzy (z psychologami włącznie) którzy spotykają się, leczą i opiekują pacjentem. Podejście holistyczne kojarzy mi się również z całą otoczką w której tkwi pacjent zanim trafią do lekarza psychiatry. A bywa, że i po wizycie w tym otoczeniu zostaje. Jaki lekarz psychiatra ma wpływ na to otoczenie? Nie wiem. Dziękuję i pozdrawiam 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @lukasz-swiecicki
17 listopada 2023 13:14

Zapaści neurologicznych, depresyjnych bez psychiatry nie da się pokonać. 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować