-

lukasz-swiecicki

Co właściwie robią psychiatrzy? Część II.

Co właściwie robią psychiatrzy? Część II.

 

Nie jestem jednak pewien czy zostałem dobrze zrozumiany. Nie chciałem powiedzieć, że psychiatrzy są biedni i niezrozumiani, nie chciałem powiedzieć, że psychiatrom jest gorzej, nie chciałem w ogóle powiedzieć, że inni lekarze się z psychiatrów naśmiewają i nie chciałem powiedzieć, że inni lekarze są gorsi. Być może to są ważne tematy, ale ja się tym nie zajmowałem wcale!

Jedynym moim celem była próba odpowiedzenia na pytanie do czego są potrzebni psychiatrzy. I, uwaga!!, ja wcale nie robię założenia, że w ogóle są oni do czegoś potrzebni. Odpowiemy sobie na pytanie - będziemy wiedzieli! Nie ma co jojczyć, że niedobrzy chirurdzy nie wysyłają do psychiatry. Trzeba się zastanowić, czy oni tam mają po co wysłać i czy wiedzą, kiedy to zrobić.

Czyli - nie dokuczajmy sobie, nie ścigajmy się, szanujmy się (my - lekarze). W tej sytuacji mam potrzebę podjęcia próby wyjaśnienia w jakich sytuacjach wysłałbym pacjenta do psychiatry (oczywiście sam nie będąc psychiatrom, nie chodzi mi o leniwych psychiatrów, którzy odsyłają do kolegi..). Ponieważ wyszło mi trochę długo - podzielę tekst na części. Najpierw wymienię trzy sytuacje:

1. Pacjent mówi rzeczy, których lekarz nie rozumie.

2. Pacjent mówi rzeczy, które lekarz rozumie, ale które budzą znaczne i nietypowe dla medycznych sytuacji emocje u lekarza.

3. Pacjent nic nie mówi.

W kolejnej części felietonu - omówienie sytuacji pierwszej - czyli nic z tego nie rozumiem co ty do mnie mówisz.

Nie rozumiem co do mnie mówisz – czyli skierowanie do psychiatry.

Ten tekst jest napisany z pozycji lekarza dowolnej specjalności poza psychiatrią, do którego przychodzi pacjent.

Sytuacja pierwsza

Oczywiście nie chodzi mi o sytuacje, w których pacjent mówi w obcym języku, którego nie znam albo niewyraźnie (zasadniczo nie chodzi – czasem i tak może się zdarzyć, mieliśmy kiedyś pacjentkę Afgankę, którą wysłano do psychiatry ponieważ lekarz nie rozumiał jej języka..). Chodzi jednak raczej o sytuacje, w których osoba przytomna i z jasną świadomością mówi rzeczy na tyle dziwne, że lekarz nie jest w stanie do końca pojąć, czego właściwie chce od niego pacjent. A czasem w ogóle nie rozumie pacjenta, mimo że ten mówi poprawnie w języku polskim!

W sytuacjach czysto medycznych może to np. dotyczyć skarg, które nie znajdują żadnego wyjaśnienia w wynikach badań, a nawet wręcz przeciwnie – wyniki badań wyraźnie wskazują, że np. narząd, który pacjent uważa za bardzo chory, jest w rzeczywistości w idealnym stanie. Nie chodzi tu oczywiście o zwykły błąd ze strony chorego, który pomylił wątrobę ze śledzioną – pacjent nie daje sobie wytłumaczyć, że problem o którym mówi „nie istnieje”.

Rację ma oczywiście pacjent, ponieważ problem istnieje wtedy, kiedy go odczuwamy, a nie wtedy, kiedy można go „zobaczyć” w jakimś urządzeniu badawczym. Ale najwidoczniej trzeba być psychiatrą, żeby w takiej sytuacji przyznać rację pacjentowi i zrozumieć, o co tu właściwie chodzi – a więc wzywamy psychiatrę.

Inna niezrozumiała sytuacja – pacjent opisuje wydarzenia, które jego zdaniem wywołały objawy, które z kolei były przyczyną zgłoszenia się na wizytę, ale rodzina chorego stanowczo zaprzecza, aby takie wydarzenia w ogóle miały miejsce. Oczywiście, że miały, skoro pacjent tak sądzi, ale taki punkt widzenia podziela jedynie psychiatra – wezwijmy go.

Jeszcze inny typ sytuacji niezrozumiałej – pacjent mówi rzeczy, których w ogóle nie można pojąć. Pozornie struktura zdania jest prawidłowa (lub niemal prawidłowa), ale pojedyncze zdania nie mają sensu lub też nie wiążą się z innymi zdaniami. Zachowanie chorego wcale nie musi być zdezorganizowane – mamy do czynienia z osobą, która zupełnie spokojnie się zachowuje, wykonuje różne codzienne czynności, ale mówi w sposób niekomunikatywny. Zdarza się, że najbliższe otoczenie zupełnie dobrze taką osobę rozumie i potrafi tłumaczyć jej komunikaty. Jednak tu potrzebny będzie profesjonalny tłumacz – psychiatra, bo rodzina może być uznana za niewiarygodną (może nie rozumieją tylko tak im się wydaje?). A dlaczego nie psycholog? Mógłby być także psycholog, ale wówczas zachodzi ryzyko, że co prawda psycholog zrozumie pacjenta, ale lekarz (nie-psychiatra) nie zrozumie psychologa (nie w sensie bezpośredniego komunikatu, ale w sensie jego zawartości medycznej)..

Szczególny wariant sytuacji typu pierwszego

Rozumiem wprawdzie co mówi pacjent, ale nie rozumiem co mówi rodzina. Na przykład pacjent opisuje dolegliwości, które układają się w sensowną medyczną całość i są co najmniej niesprzeczne z wynikami badań, ale zdaniem osób z rodziny, w domu robi czy mówi jakieś dziwne rzeczy, których członkowie rodziny nie są w stanie wytłumaczyć tak, żebyśmy mogli to zrozumieć. Nie robi jednak tych rzeczy, kiedy jest w obecności innych, nieznanych sobie, osób.

W tej sytuacji zachodzi prawdopodobieństwo, iż członkom rodziny należy zadać dobre pytania naprowadzające – powinien je znać psychiatra. Jeśli się wie o co pytać – znacznie wzrasta prawdopodobieństwo otrzymania sensownej odpowiedzi.

 



tagi: psychiatra 

lukasz-swiecicki
10 listopada 2021 08:54
1     646    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @lukasz-swiecicki
10 listopada 2021 17:38

Chyba lekarzowi nie jest łatwo posłać dziwnego pacjenta do psychiatry. Przecież "posłać" się nie da, trzeba jakoś skutecznie namówić żeby sam poszedł. Lekarz powinien to umieć. Osobom bliskim takie skuteczne namówienie wychodzi jeszcze gorzej. W sumie najłatwiej jest w przypadku depresji nie połączonej z wymyślonymi chorobami somatycznymi. Taki człowiek czuje się tak okropnie że dosyć chętnie uda się do psychiatry.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować