-

lukasz-swiecicki

Bywać psychiatrą

Bywać psychiatrą?

„Nie życzymy sobie bynajmniej by pasja typowa dla danego zawodu zżerała jednego człowieka. Nie chcemy, by nasz proces na okrągło zaprzątał myśli naszego adwokata, nawet kiedy adwokat bawi się z dziećmi, jeździ na rowerze lub medytuje na temat jutrzenki. Wolelibyśmy raczej, aby te wszystkie czynności dostarczały mu sił i energii do zajmowania się naszym procesem. […] Słowem, radujemy się, że nasz adwokat jest zwyczajnym człowiekiem, bo dzięki temu może się stać nadzwyczajnym prawnikiem.”

G.K. Chesterton „Heretycy”

 

Wiem, że mam problem w niezgadzaniu się z Chestertonem. To znaczy mam taki problem, że ciągle się z nim zgadzam, a przecież nie można się ciągle z kimś zgadzać. Ja to nawet z Żoną… no dajmy spokój, to zły przykład i głupi…

Ale tym razem jakies osiągnięcie przecież jest!! Ja się z nim chyba nie do końca zgadzam!

Oczywiście Chesterton nieszczęśliwie jakoś wybrał zawód dla swojego przysłowiowego fachowca. Jest bardzo, bardzo możliwe, że w przypadku adwokatów sprawa zaangażowania jest prosta. Mógł wybrać nawet jeszcze prościej – na przykład swojego ulubionego kominiarza (w „Przygodach księdza Browna” ksiądz uważa, że osoba, która całuje kominiarzy to święty, jego adwersarz uważa, że taki człowiek to socjalista – jednak żaden z panów nie zwraca uwagi na to, co mogliby w tej sprawie rzec kominiarze – a może nie chcą być całowani przez obcych nachalniaków??). Kominiarz to też pasja, a przecież nie musi koniecznie wypruwać sobie flaków.

Są jednak osoby (mam na myśli zawody) z którymi jest trudniej. Zaliczyłbym do tej grupy psychiatrów…

Psychiatra chce o nas dużo wiedzieć. W zasadzie nie chce wiedzieć wszystkiego, ale to tylko w zasadzie. Bo żeby się dowiedzieć czego nie chce wiedzieć, to najpierw musi się jednak wszystkiego dowiedzieć. Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że pacjent (mam na myśli chorego z psychozą) nie potrafi orzec, co właściwie jest kluczowe w jego historii.

Pisałem już chyba, ale jeśli nawet to i tak muszę powtórzyć, o pacjencie, który był leczony w poradni psychiatrycznej przez 10 lat bez specjalnego efektu. Pacjent zgłaszał psychiatrze smutek i apatię, a psychiatra nie cisnął pacjenta, sądząc zapewne, że przecież „wszystkiego wiedzieć nie musi”.

W rezultacie psychiatra nie dowiedział się, że pacjent uważa, że jest kurą. Pacjent nie był pewien czy to ważne, ale w ramach mówienia „wszystkiego” – powiedział mi o tym. I to było takie wszystko, które w tej sprawie miało dość kapitalne znaczenie.

To tylko dygresja, wracam do głównego wątku. Kiedy już ten psychiatra wyciśnie z nasz wszystko (no wiadomo, że nie wszystko!! Ale jednak pewnie więcej niż „prawie wszyscy” ludzie na Świecie). To trochę nie mamy wyboru i musimy się z nim w pewnym sensie zaprzyjaźnić. To znaczy nie musimy go za bardzo lubić, ale jednak zainwestowaliśmy w niego „wszystko o sobie” – prawda?

W tej sytuacji nie byłoby nic dziwnego gdybyśmy jednak chcieli, żeby myślał o nas, jeśli nie przez cały czas, to jednak znacznie więcej niż o nas myśli nasz adwokat, doradca podatkowy, czy nawet nasz internista. Żadnemu z nich nie musieliśmy mówić wszystkiego, choć oczywiście mogło się tak niechcący zdarzyć przy jakiejś towarzyskiej okazji.

Wygląda więc na to, że nie zgadzam się z Chestertonem, ponieważ właśnie chcemy żeby „nasz umysł na okrągło zaprzątał myśli naszego psychiatry, nawet kiedy psychiatra bawi się z dziećmi, jeździ na rowerze lub medytuje na temat jutrzenki”.

A jednak ja się z Chestertonem nie zgadzam tylko pozornie. Co z tego, że „my chcemy” – skoro my nie powinniśmy tego chcieć!

A niby dlaczego?

Nad tym trzeba się chwilę zastanowić. Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba się zastanowić jakich narzędzi używa psychiatra do swojej pracy.

Jest jasne, że psychiatra, podobnie jak adwokat, musi myśleć. To znaczy musi umieć wyodrębnić z różnych naszych zachowań właśnie te, które mają znaczenie kliniczne, potem pogrupować je w zespoły (syndromy), ustalić jaką one tworzą chorobę i rozpocząć leczenie tej choroby. To znaczy, że psychiatra musi także znać sposoby leczenia i umieć je dobrać do choroby, ale także do indywidualnego pacjenta. Zgoda.

Ale potrzeba czegoś jeszcze. Jednym z narzędzi używanych w poznawaniu drugiego człowieka jest osobowość psychiatry. Psychikę poznaje psychika. No bo co?

Przecież nie ma obiektywnych narzędzi do takiego poznania. Inie mówię o jakichś empatiach i współodczuwaniach.

Jasne, one istnieją i mają znaczenie, ale nawet jeśli nasz psychiatra jest zimnym draniem i całkiem nie potrafi nam współczuć, to i tak może być świetnym fachowcem! Nie po to go mamy, żeby nas po główce głaskał, choć może i miło jeśli umie. On ma nas poznać.

Jeśli jednak cała psychika psychiatry zostanie zaangażowana w relacje z pacjentami i dla samego psychiatry nic nie zostanie, to bardzo szybko okaże się, że ta psychiatryczna psychika stała się bardzo cieniutka. Po prostu zużyła się i nie miała szans się zregenerować.

Bo psychika oczywiście się zużywa. Dlaczego niby nie? Skoro zużywa się warstwa fizyczna człowieka, czemu psychiczna miałaby tego nie robić?

Jeśli więc nie chcemy, żeby nasz psychiatra stał się zużyty i nieskuteczny, to powinnismy jednak chcieć, żeby nie był on, ale jedynie bywał psychiatrą, ponieważ tylko jeśli będzie zwyczajnym człowiekiem to ma szansę być nadzwyczajnym psychiatrą. I to być nim trochę dłużej niż kilka lat.

Pewna, od lat już nieżyjąca, pacjentka opowiadała mi kiedyś o swojej przyjaciółce i jej przygodach z psychiatrą:

- Moja przyjaciółka miała kiedyś świetnego psychiatrę. I, niech pan sobie wyobrazi, łobuz umarł… No i tak się męczyła rok, dwa lata, trzy lata….

- I co wykopała go??? (nie wytrzymałem napięcia..)

- Nie!!! Czy pan zgłupiał??? Znalazła innego. Ale nie był już taki dobry.

  1. to jest taki apel do kolegów psychiatrów – może my bądźmy? To znaczy bywajmy? Bywajmy dobrzy. Bądźmy dobrzy. Dla siebie też.

A dlaczego niby piszę z punktu widzenia pacjenta bardziej? Już kiedyś o tym wspomniałem – każdy lekarz jest tak naprawdę potencjalnym pacjentem, a nie każdy pacjent jest lekarzem.

 



tagi: psychiatra  specyfika  być zawsze 

lukasz-swiecicki
28 lutego 2024 22:09
9     446    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

cbrengland @lukasz-swiecicki
29 lutego 2024 00:10

A dlaczego niby piszę z punktu widzenia pacjenta bardziej? Już kiedyś o tym wspomniałem – każdy lekarz jest tak naprawdę potencjalnym pacjentem, a nie każdy pacjent jest lekarzem.

Uff, ja tego nie napisałem.

Tak sobie myślę, że może jednak jakiś wypad w góry Szkocji, chyba że bliżej z Polski w Alpy, a czemu nie w Tatry. Zupełnie pod ręką przecież. Polecam.

Byłem w Szkocji i będę powtarzał. Lekarze mi  niepotrzebni. Chyba że, rzeczywiście z ciałem moim coś się stanie. Ale psychiatrzy, nigdy. Po co zapytam? Przede wszystkim mają problem ze sobą, jak widać na załączonym obrazku powyzej.

_________

zaloguj się by móc komentować

ArGut @cbrengland 29 lutego 2024 00:10
29 lutego 2024 06:19

Kolega to jest uparty. Lekarz jak ma problem ze sobą to zostaje w domu i dziś pewnie nawet L4 nie bierze bo w większości jest na kontraktowej umowie.

Może tam w "mokrych krajach" jest większy zamordyzm i nawet chorzy lekarze muszą leczyć.

zaloguj się by móc komentować

SilentiumUniversi @lukasz-swiecicki
29 lutego 2024 06:25

Nie kojarzę przypowieści o kominiarzu u księdza Browna. Styl jest bardzo chestertonowski, może to z jakiegoś felietonu?

PS. Nasz cbrengland, czołowy pesymista Szkoły, to chyba też ciekawy przypadek?

zaloguj się by móc komentować

ArGut @lukasz-swiecicki
29 lutego 2024 06:27

Znów doktorze Łukaszu zrobiłeś, tym razem noc pani ArGutowej. Jeden mój znajomy lekarz prowadzący własną przychodnię ma taką teorię, że dobra przychodnia powinna mieć też lekarza co "przyciąga wariatów". Nie w sensie dosłownym a w sensie, zaopiekowania. Pacjenci chcą być zaopiekowani, nie wiem czy leczeni. A jak już leczeni to po ichniemu.

No to, może doktor Łukasz tak ma, że "przyciąga wariatów"  a dodatkowo jest dobrym psychiatrą? Jak o Panu będą opowiadać, jak ta pacjentka na końcu felietonu, o psychiatrze koleżanki, to nawet jak powiedzą łobuz umarł to cieplutko rozleje się w ich serduszkach. Pamięta się jedynie najlepszych łobuzów, albo najlepszych i łobuzów.

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @lukasz-swiecicki
29 lutego 2024 10:01

Bardzo mnie intryguje sposób terapii pacjenta , który znosi jajka i jest gotowany na niedzielny rosół.

W CK Dezerterzy jest przykład z kurą  -  kąpiele i terapia psychiatryczna  dają efekty.

Podśmiechuję się, ale współczuję i pacjentom i psychiatrom, chociaż dla tych pierwszych to ci "normalni" zwykle są nienormalni i na pewno w w wielu przypadkach mają rację.

Mój komentarz trochę nie na temat, ale jak to u psychiatry wszystko co mówi pacjent jest ważne.

zaloguj się by móc komentować

atelin @szarakomorka 29 lutego 2024 10:01
29 lutego 2024 12:47

"Mój komentarz trochę nie na temat, ale jak to u psychiatry wszystko co mówi pacjent jest ważne."

Jak na komisariacie i w konfesjonale. I jeszcze jak żona przesłuchuje.

zaloguj się by móc komentować


lukasz-swiecicki @cbrengland 29 lutego 2024 00:10
29 lutego 2024 17:03

No nie są Panu potrzebni!!! Czemu się Pan tak upiera??

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @SilentiumUniversi 29 lutego 2024 06:25
1 marca 2024 09:18

Zaraz w pierwszej historii, w pierwszym tomie - o kradzieży diamentów podczas Bożego Narodzenia.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować