-

lukasz-swiecicki

Być naukowcem...

Być naukowcem

 

Czy to kogoś obchodzi co to znaczy być naukowcem?

Moim zdaniem to jest dobre pytanie. Wydaje się, że większości ludzi to nie obchodzi nic a nic. Znacznie mniej niż to co to znaczy na przykład być hydraulikiem (z dobrym wynikiem rzecz jasna). Nie wpuścimy do łazienki faceta, który specjalizuje się w drewnianych szafkach. Nawet gdyby mówił, że szafka czy umywalka to nie taka wielka różnica. A ta różnica nie jest w zasadzie taka bardzo duża.

Podobieństwo między umywalką a szafką jest dużo większe niż między fizyką a chemią. Jednak tak na codzień odróżnienie stolarza meblowego od hydraulika wydaje się nam znacznie istotniejsze niż odróżnienie fizyka od chemika.

Co innego, być może, gdyby nie chodziło o chemika, ale o psychiatrę. Ale przecież to jedynie dlatego, że od psychiatry możemy oczekiwać recepty. Czyli takiego kwitka (w polskich warunkach będzie to e-kwitek, ale w każdym razie…) na podstawie którego wydadzą nam coś w aptece. No to byśmy raczej woleli, żeby on dobrze wiedział co się z nami stanie jak już to połkniemy. Ale jeśli to tylko psychiatra jako naukowiec, to niech on sobie będzie fizyk czy chemik. Co za różnica??

Tymczasem tak naprawdę jest zupełnie inaczej. Zazwyczaj nie myślimy o tym, ale żywimy ogromny (i nieuzasadniony w jakimś sensie!!!) szacunek dla nauki.

Nasza XXI wieczna umysłowość czci naukę tak, jak kiedyś czczono jedynie bogów.

I jest jeszcze gorzej. Ludzie, którzy czcili bóstwa domowego ogniska mieli w domu ich figurki, wiedzieli, że wierzą w te bóstwa i wiedzieli czego się od nich, w zamian!, spodziewają.

Tymczasem większość ludzi czczących naukę (chyba niemal wszyscy!!) w zasadzie nie wie, że ją (naukę) czci, w zasadzie w ogóle się nią nie interesuje, w zasadzie niczego się od niej nie spodziewa.

W zasadzie. Ale u podstaw większości podejmowanych decyzji jest coś, czego nie można określić inaczej niż „światopogląd naukowy”. To w praktyce oznacza przekonanie, że dana kwestia została „naukowo zbadana” czyli, że ktoś, przy pomocy „naukowych metod” orzekł, że jest tak, a nie jest inaczej. Czyli, że to ta droga prowadzi do wybranego przez nas celu, a ta druga tam nie prowadzi!

Dziś rano postanowiłem napić się soku jabłkowego. To raczej takie świąteczne postanowienie, bo na codzień to raczej soku nie piję.

  • Czy wiesz - powiedziała na widok soku Żona - że profesor Feleszko (pozdrawiam!! - to mówię ja, trener Jarząbek, a nie moja Żona, choć i ona pozdrawia) otóż, że sam profesor Feleszko podał, iż picie soku mocno koreluje z otyłością??
  • Jak to? - zadziwiłem się - przecież w sklepie zakupy Mango reklamują taki wyciskacz do soku i jedna pani mówi, że przeszła na sok i znacznie schudła???
  • Może i przeszła, ale chyba nie piła. Mówimy o NAUCE - powiedziała Żona. Przy czym oczywiście zmiażdżyła mnie. Poszedłem więc w kąt się wstydzić i tam sobie dalej myślałem.

Niewątpliwie rzeczony profesor Feleszko opierał się na wynikach jakichś badań. Znam faceta (i pozdrawiam jako się rzekło) - bez badań by nie mówił.

Ale teraz wypadało by te badania poznać. Zapewne profesor dał do nich jakieś odniesienie. Zapewne były one publikowane w jakimś piśmie. To pewnie nawet było dobre pismo (cały czas opieram się jedynie na tym, że profesora znam).

Ale mimo wszystko - żeby mieć przekonanie, powinienem artykuł przeczytać. Tyle tylko, że nie ma sensu czytać wniosków. Bo one są, jakie są. Trzeba by przeczytać całą metodologię. Jaki tam pili sok, kto go pił, a kto go nie pił (!!), jak ich ważyli, kiedy ważyli i tak dalej i tak dalej.

Na pewno, recenzowałem wiele artykułów „naukowych”, już w pierwszej części metodologii pojawią się (bankowo!!) pojęcia, które nie do końca rozumiem. A w każdym razie takie, których nie umiem wyjaśnić Żonie. A ona spyta. To też bankowo. Więc żeby je zrozumieć, muszę przeczytać kolejne artykuły, w których tłumaczą dlaczego to ma i nie ma znaczenia, że te soki były i jabłkowe i pomarańczowe, w kartoniku i w butelce, świeże i niekoniecznie…

Jak już to wszystko przeczytam, to wrócę do artykułu źródłowego. Wówczas, niemal na pewno (całkiem na pewno, ale tak nie wolno pisać w nauce!!!) okaże się, że sprawa soków jest mocno niejednoznaczna.

Tak naprawdę, naukowo rzecz biorąc, to nawet nie wiadomo co to jest sok. I co to znaczy, że ten sok jakoś działa. O tym jak on działa to już nawet nie ma co wspominać.

Na tym właśnie polega nauka!!! Że nic nie wiadomo. Tylko po co ja tyle czytałem?? Sok mi się w tym czasie zagrzał w szklance i nie będzie zimny. A ja lubię tylko zimny…

Na pewno zresztą (ale jedynie prawie na pewno oczywiście) ktoś już zbadał sprawę zimnego soku. Tylko co to w istocie swej znaczy „zimny sok”??? Jak zimny? A może jak ciepły? Jaki sok? Z czego pity? Jakie wypełniono pity? Kto je wypełniał?? I czy zostały wysłane o czasie?

Zaraz, zaraz - ale co niby zostało wysłane? Sok? Do Urzędu Skarbowego??

Tak. To jest szaleństwo.

Jestem w tym i jakoś żyję. 30 lat temu zbadałem poziom witaminy B12 i kwasu foliowego u wszystkich pacjentów Instytutu Psychiatrii i Neurologii. Potem, nie wierząc wynikom, u całego personelu tegoż Instytutu. Potem, chcąc to sprawdzić, u zakonnic franciszkanek w Łaskach (bo pozwoliły sobie pobrać krew - kochane Siostry!). Chciałem pobierać dalej, ale trzeba już było pisać ten doktorat. I tak zostałem naukowcem….

Tak więc ja jestem jakoś tam usprawiedliwiony (przynajmniej dopóki ktoś nie przeczyta rozdziału „Metodologia”…), ale Wy??

Oczywiście macie prawo wierzyć w Naukę, ale wydaje mi się, że zrobicie lepiej wierząc w Boga. On nie wymaga żadnej metodologii. No i jak w Niego wierzycie to wiecie, że wierzycie przynajmniej…

Tak bym radził. Jako naukowiec. Mogę się jednak mylić. My się ciągle mylimy w nauce.

Ciekawe jak to jest z tym sokiem? Wypić czy wylać? Przytyć oczywiście można, ale trzeba wiedzieć od czego, jak mawiał doktor Kalinowski…



tagi: wiara  nauka  sok 

lukasz-swiecicki
30 maja 2024 18:39
13     677    3 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Alfatool @lukasz-swiecicki
30 maja 2024 21:44

Wiara w naukę, która nierzadko jest tożsama z niewiarą w Boga jest przecież także wiarą. Wiarą w to, że Bóg  nie istnieje. Bo Jego nieistnienie jest równie nie podlegające dowodowi jak Jego istnienie. Tyle że wiara w Boga daje Nadzieję,  a wiara w nieistnienie jest beznadziejna.

Wybór jest niby taki łatwy. Nauka o ciepłych i zimnych sokach to parawan zagmatwań, który ma nam zasłonić Oczywistość.

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @Alfatool 30 maja 2024 21:44
30 maja 2024 21:58

Tak. O tym właśnie piszę.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @lukasz-swiecicki
30 maja 2024 22:12

Wiara w naukę ogranicza możliwość wolnego wyboru, bo pojawiają sią kolejne (naukowe) argumenty, by przekonać o takim a nie innym logicznym wyborze. 

Nauka czyni nas niewolnikami swoich bardzo zmiennych rozstrzygnięć, czyli beznadziejnie zniewala. 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @lukasz-swiecicki
30 maja 2024 22:29

Metodologia.

To jest ciekawe B12 i kwas foliowy.

Właśnie mija półwieku od ostatniej obecności na lekcji biologii.

 

P.S.

takie dziwne słowo występuje w fizyce: samouzgodnione.

Nic [:)] z tego nie zrozumiałem.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Alfatool 30 maja 2024 22:12
30 maja 2024 22:34

Czasami nauka prowadzi do prawdy. I to jest w niej tak zniewalająco pociągające.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @lukasz-swiecicki
31 maja 2024 00:38

"Może i przeszła, ale chyba nie piła. Mówimy o NAUCE - powiedziała Żona."

Pełen szacun! To najsensowniejszy opis badań naukowych/naukawych i płynących z nich wniosków - dla publiczności.  

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @lukasz-swiecicki
31 maja 2024 10:31

Muszę poprzeż szanowną współmałżonkę. Regularne picie soku owocowego w ilości ok. 0.5 litra dziennie powoduje przyrost "tkanki tłuszczowej" (napisałem w cudzysłowiu, bo to tak naprawdę węglowodany). To że ludzie nie tyją tak bardzo wynika z prostego fsktu, że soki, ktore piją (jeśli piją tegularnie)  nie są bezpośrednio wyciskane z owoców (są to ekstraty i to o dośc niskich procentach). 

Tak więc jest nauka naukowa i jest nauka eksperymentalna. Każdy może sobie wybrać, jaką chce. Pan jest eksperymentatorem w swojej dziedzinie (wszystkie tezy opierają się na obserwacjach) i stąd pewnie to zdziwienie, bo nie wyobraża Pan sobie, że ktoś może podawać się za naukowca, a nawet mieć tytuł profesorski i zwyczajnie łgać w żywe oczy lub teoretyzować na podstawie swojej wyobraźni - pamiętam wykłady takich matematyków zaczynające sie od "wyobraźmy sobie...." i dalej już leciało z górki.

zaloguj się by móc komentować

DrzewoPitagorasa @lukasz-swiecicki
31 maja 2024 17:18

Bardzo jestem ciekawa co było takiego niewiarygodnego w tych poziomach witaminy B12 i kwasu foliowego. 

zaloguj się by móc komentować

lukasz-swiecicki @DrzewoPitagorasa 31 maja 2024 17:18
31 maja 2024 18:58

Ja wiem czy niewiarygodnego? Po prostu pacjenci mieli dość często awitaminozę, personel miał rzadko, a siostry franciszkanki w ogóle. I to korelowało z poziomem wykształcenia. Wtedy mnie to dziwiło...

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
31 maja 2024 19:28

Od dawna, a przynajmniej od drugiej wojny aktualna prawda naukowa jest przyjmowana na zasadzie konsensusu między organizacjami producentów, finansów, polityków, a wybranym gronem naukowców. Naukowcy choć dobrani, są najmniej istotni w tym gronie. Chyba w naukach o żywieniu wiarygodność wyników badań jest najmniejsza.

Czytałem artykuł dosć poważnego dietetyka który szkodliwość spożywania mięsa uznał za udowodnioną powołując się na badaniach zdrowia królików karmionych wyłącznie mięsem.

Właściwie powinni też przebadać tygrysy żywione wyłącznie warzywami.

 

zaloguj się by móc komentować


ArGut @lukasz-swiecicki 31 maja 2024 18:58
1 czerwca 2024 05:17

I zdziwienie to było naukowe. Miało badania, miało metodę i grupę badawczą będącą "prawie" całym światem. 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować