-

lukasz-swiecicki

Być jak Szpulcia

Być jak Szpulcia.

 

To felieton o moim poprzednim psie, który był suką i szkockim terierem. Jakieś bez sensu to zdanie, ale takie mi wyszło.

Kim jest Szpulcia? Problem od samego początku. Nie będzie mi łatwo wyjaśnić. Ktoś postronny mógłby uznać, że Szpulcia to mój pies. To bzdura. Po pierwsze Szpulcia jest samicą, a więc nie jest psem. Stanowczo nazywam Ją suką i radzimy sobie z tym. Ostatecznie to nie jest nasza wina, że niektóre słowa są nie do końca jednoznaczne, albo obciążone troszkę pejoratywnie. Ale nie dajemy się nabrać, żadne tam „sunia”, a nie daj Boże „dziewczynka” – fuj! Suka i już.

Z tym, że nie chodzi o płeć. To znaczy w ogóle to chodzi, ale w tym wypadku nie. Chodzi o to, że Szpulcia nie jest „moją” suką. Tak samo jak ja nie jestem Jej człowiekiem-samcem. My nie mamy takiej potrzeby, żeby się zawłaszczać. Gdyby to znów nie brzmiało dość dziwnie, to chyba zaryzykowałbym, że „jesteśmy w związku” – oczywiście nie jest to związek typu samiec-samica, ale np. Związek Radziecki też nie był, a był związkiem! Nieprawdaż? Może nie idźmy tą drogą. Nieważne jak to jest ze mną i Szpulcią, ale od 14 lat bardzo dużo ze sobą przebywamy. No i jesteśmy do siebie bardzo przywiązani. To z pewnością.

Często mówi się o tym, że człowiek i pies upodabniają się do siebie. Mam wrażenie, że jest w tym prawda, choć nie wiem kto do kogo i czemu. Jeśli tak jest ze mną i ze Szpulcią, to z wielu rzeczy byłbym naprawdę dumny. A z innych mniej. Szpulcia ma brodę, w zasadzie podobną do mojej, ale to oczywiście tylko zewnętrzny drobiazg. Szpulcia ma jednak charakter i tu już nie wiem, czy ja mam aż taki. Jak nie chce czegoś, to nie zrobi i nie ma zmiłuj.

Od czternastu lat po wyjściu z domu Szpulcia zawsze skręca w prawo (w prawo, powiadam!). Ale nie, że zazwyczaj tylko po prostu zawsze. A nasz samochód stoi po lewej, więc gdybyśmy szli do samochodu, to ja wprawdzie dojdę, ale Szpulcia nie. Mamy dwa wyjścia – możemy obejść dom dookoła (około 400 metrów, sprawdzałem, czuwaj!), albo wziąć sukę na ręce. Czyli bierzemy na ręce.

Punkt drugi – Szpulcia nie chodzi po twardym i gładkim. Chodzi po trawie, ewentualnie po ziemi (ostatecznie). Woli po błocie. Może pójść po drodze ale nie asfaltowej, po asfaltowej nie może, ale żeby iść po jakiejkolwiek to musi widzieć trawę obok drogi. Czyli od 14 lat nie byliśmy na Starówce, choć mieszkamy na Starym Żoliborzu. Bo Starówka jest źle wybudowana (w tym wypadku nie jest to jednak wina Hanny Gronkiewicz-Waltz).

Pozostawiona w jakimś miejscu Szpulcia pozostaje w tymże miejscu. Jak długo? Nie wiem, bo nigdy do końca nie wytrzymałem. Z pewnością parę godzin bez problemu. Bez ruchu. A jakby jechał samochód? Nie ruszy się. Czeka na mnie. W ogóle się nie przejmuje.

Ponieważ nie chodzi, a ja biegam, więc nasze spacery wyglądają tak, że Szpulcia siada za domem, a ja biegnę 10 kilometrów. Spokojnie sobie biegam. Siedzi w tym samym miejscu. Pewnym problemem są ludzie dobrej woli, którzy chcą „ratować pieska”.

Szpulcia nie daje się dotknąć obcej osobie i robi sprytne uniki, ale wtedy musi się trochę przemieścić, a tego oboje nie lubimy. Teraz tych problemów jest na szczęście coraz mniej, ponieważ oboje jesteśmy bardzo znani na Żoliborzu i większość tubylców wie, że „piesek” wcale się nie zgubił, tylko czeka na mnie, a ja biegam po Wiadukcie Gdańskim w kółko. Biegam po Wiadukcie nie dlatego, że jest tam ładnie. Wręcz przeciwnie jest tam nieładnie. Ale z Wiaduktu widać Szpulcię, oczywiście widać jak jestem po stronie żoliborskiej, bo na śródmiejską Szpulcia nie chodzi dlatego, że Śródmieście jest źle zbudowane. Zdaje się, że i to nie jest wina pani Hanny. Ale o to trzeba spytać Janka Śpiewaka może raczej.

Po moim powrocie biegamy za jabłkami. Na stokach wiaduktu rosną dzikie jabłka. Szpulcia nie je jabłek co do zasady, ale akurat te właśnie je. Ale tylko wtedy, kiedy Jej rzucam. Nieruchomych nie je. Nie wiem czy to by działało również odwrotnie (w sensie czy ja bym jadł te jabłka, gdyby były w ruchu), ale nie możemy sprawdzić, bo Szpulcia nie rzuca. Nie rzuca, bo nie lubi. Nie robi rzeczy, których nie lubi.

Jasną jest sprawą, że mógłbym charakterystyką Szpulci wypełnić kilka felietonów. Obawiam się jednak, że to trochę jak ze zdjęciami z wakacji. Są strasznie ciekawe, ale tylko dla autora. Bliscy zgadzają się obejrzeć przez grzeczność, ale pewnie nie więcej niż siedem sztuk. Więc będę kończył te anegdotki, choć jestem na sto procent przekonany, że są urocze i że Świat nie widział takiej drugiej suki. Dajmy spokój – ja jednak do czegoś zmierzam.

Biegając wokół Szpulci uświadomiłem sobie coś na swój temat, czego nie wiedziałem, aż do teraz. Nie wykluczam, że wszyscy to wiedzą, ale nikt mi nie powiedział, bo na przykład nikogo to nie obchodzi. Jeśli jestem podobny do Szpulci, a wiem, że tak, to w znacznym, stopniu pod tym względem, że oboje za nic nie robimy czegoś dlatego, że tak wypada, a nie daj Boże jakby ktoś kazał!

Ani Ona ani ja nie jesteśmy nawet w stanie przejść przez jezdnię po pasach. Są tylko jedne pasy, które wchodzą w grę – na ulicy Zajączka, samochodów tam mało, więc żyjemy. Ale gdybyśmy mieszkali na Marszałkowskiej, to musielibyście nas przejechać. I to razem. Szpulcia waży tylko 10 kg, ale ja to już naprawdę mogę uszkodzić samochód! No więc Szpulcia mi mówi, że jestem anarchistą. I to jest dla mnie jednak wielka wiadomość i wielka nowina. Bo przecież określam się jako prawicowy konserwatysta. A tu nic z tego. Zwykły anarchista. Miejmy nadzieję, że chociaż „prawicowy anarchista”. Ale czy tacy w ogóle są?

W tym roku mieliśmy jechać w góry. Tak sobie mówimy – może ostatni raz? Czternastoletni pies nie jest młody. Ale pan weterynarz powiedział, że to zaawansowany rak wątroby. No to nie pojedziemy. Pójdziemy sobie z podwórka w prawo. W stronę Powązek nawiasem mówiąc.

PS. Szpulcia odeszła około pół roku później. Był już ze mną w tym czasie Boryś, co uratowało sprawę. Z Borysiem jest inaczej, nie uczył mnie anarchizmu tylko włóczęgostwa i perypatetyzmu. No, ale o tym już przecież pisałem z milion razy.

 



tagi: wspomnienie  szpulcia 

lukasz-swiecicki
9 grudnia 2021 10:00
3     840    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

atelin @lukasz-swiecicki
9 grudnia 2021 11:22

"Z tym, że nie chodzi o płeć. To znaczy w ogóle to chodzi, ale w tym wypadku nie. Chodzi o to, że Szpulcia nie jest „moją” suką. Tak samo jak ja nie jestem Jej człowiekiem-samcem. My nie mamy takiej potrzeby, żeby się zawłaszczać."

Otóż mamy, jakieś 40 tysięcy lat temu zawłaszczyliśmy wilka. Człek jest takim samym zwierzęciem stadnym jak pies i suka. I moje goldeny mnie zawłszczają. I jest Pan człowiekiem samcem, przy którego nodze chodzi Boryś.

zaloguj się by móc komentować

chlor @lukasz-swiecicki
9 grudnia 2021 13:06

W tresurze chyba o to chodzi by złamać psu charakter, tak aby wykonywał polecenia na rozkaz. Czy ma na to chęć czy nie. Kiepska sprawa.

 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować