Adam i Ewa raz jeszcze - miejsce leków przeciwdepresyjnych
Miejsce leków czyli Adam i Ewa raz jeszcze
Jest taka historia, którą czasem opowiadam na wykładach (ogólnie to opowiadam bardzo różne historie i staram się nie powtarzać nazbyt często).
Opowiadam o 16 letnim chłopaku, który był „grzecznym dzieckiem”, dobrze się uczył i nie sprawiał problemów, ale dość nagle stał się bardzo trudny. Zaczął się dziwnie ubierać, nosił stale przy sobie duży nóż, lub nawet kilka noży, opowiadał kolegom o tym, że powinno się popełnić samobójstwo przed 30 rokiem życia, ostentacyjnie palił papierosy i pił alkohol, nie kryjąc się z tym specjalnie, uciekał z lekcji itd. Itp. Taka całkiem typowa historia o problemach. Nic wielkiego.
Opowiadam to ze względu na puentę, ponieważ tym chłopakiem byłem, w latach 70-tych, ja sam. Bez żadnej przesady, a nawet podejrzewam mocno, że opisuję siebie dość łagodnie.
Rozwiązanie tej sytuacji było takie, że w tym okresie poznałem piękną i mądrą dziewczynę, moją obecną Żonę i to w zasadzie było zupełnie wystarczające.
Nie żebym obecnie był jakoś szczególnie normalny, ale formalnie trudno się przyczepić. Ukończyłem z bardzo dobrym wynikiem studia medyczne, potem obroniłem doktorat, napisałem kilkanaście książek, zrobiłem habilitację, zostałem profesorem belwederskim.
Nie żebym się jakoś chwalił, bo niespecjalnie jest czym, ale te działania wymagały ode mnie jednak wytrwałości, konsekwencji i jakiegoś tam zachowania akceptowalnego społecznie.
Podczas odbierania dyplomu profesora od Pana Prezydenta miałem wprawdzie w kieszeni malutki scyzoryk (udało się przemycić), ale ani przez chwilę nie pomyślałem o zabraniu ze sobą bagnetu. I nawet akceptuję to, że wówczas by mnie chyba nie wpuścili. Choć trochę źle myślę o „ich” poczuciu humoru…
Czyli – dostosowałem się. I było to spowodowane poznaniem właściwej Osoby i związaniem z Nią swojego życia. I to też jest taka zwykła historia.
Ostatnio jednak zastanowiłem się nad tym wszystkim głębiej. Kiedy opowiedziałem te historię podczas wykładu dla dużego grona nauczycielek padło pytanie, czy w takim razie nie powinno się wszystkim ludziom polecać poznania odpowiedniej osoby, zamiast brania leków.
W pierwszym odruchu chciałem odpowiedzieć, że to jest przecież oczywiste! A potem zastanowiłem się i wreszcie, po tylu latach!, zrozumiałem, że to w ogóle nie jest oczywiste..
Spotkanie osoby, która posiada właściwe cechy, aby nas uratować, zakochanie się w niej z wzajemnością i pozostanie z nią należy przecież traktować w kategoriach bardzo dużego cudu!
To, co teraz napiszę jest bardzo serio. Trochę trudno mi o tym pisać, bo wiem, że to może nie być potraktowane poważnie, ale muszę spróbować.
Otóż jestem znawcą ludzi. To brzmi nieskromnie, ale jak inaczej miałbym siebie określić? Od około 40 lat nie zajmuje się niczym innym poza interpretacjami ludzkich zachowań. Więc uważam, że znam się na tym. Jeśli nie – to wszystko na marne.
Przyjmijmy więc, że się znam. I, będąc znawcą, muszę powiedzieć, że w ciągu całej swojej kariery poznałem najwyżej kilka osób, które mogłyby dorównać mojej Żonie, jeśli chodzi o szczególny rodzaj inteligencji emocjonalnej. Jest po prostu niezwykła. Jedyna w swoim rodzaju.
To nie chodzi o to, że jestem w Niej zakochany, choć oczywiście jestem i pisałem już o tym, chodzi jednak o to, że Ona mi naprawdę imponuje!! A powiedziałbym, że nie tak łatwo mi zaimponować w mojej własnej dziedzinie.
Po co o tym piszę, narażając się na podejrzenie grubego nepotyzmu? Bo uświadomiłem sobie właśnie jak mało prawdopodobne było 46 lat temu spotkanie przeze mnie właśnie takiej Osoby jak Anita!
A tu ktoś mówi – „a to nie lepiej było znaleźć temu pacjentowi (czyli Łukaszowi Święcickiemu) odpowiednią partnerkę, zamiast dawać mu leki?”
Równie dobrze można by powiedzieć – „A po co dawaliście mu loda, kiedy skarżył się, że jest gorąco? Nie łatwiej było obniżyć temperaturę na całej kuli ziemskiej??”. No to wyobraźcie sobie, że nie. Raczej nie byłoby łatwiej…
Chodzi mi o to, że nie widzę sensu w zalecaniu grubego cudu tam, gdzie zadziała zwykły cud codzienny.
Bo leki przeciwdepresyjne są również cudem. Nie są żadnym tam „koniecznym złem”, nie są „ostatecznością”, nie są żadną „chemią” (są chemiczne, ale na Świecie jest tylko chemia i fizyka, którymi rządzi matematyka, jest oczywiście także metafizyka, ale mało kto ja zjada, a w każdym razie nie w dużych porcjach). Nie są też środkami „zmieniającymi człowieka”. Tak naprawdę związek z inna osobą zmieni każdego człowieka w znacznie większym stopniu niż jakikolwiek lek. W rzeczywistości tego się nawet nie da porównać, jeśli chodzi o skalę!!
Dokładne wyjaśnienie tego czym są i nie są leki przeciwdepresyjne można znaleźć w innych moich felietonach, mogę też napisać kolejny na ten temat (z przyjemnością). Ten tekst nie jest o tym, tylko o tym, że przyjmowanie leków bardzo często jest w rzeczywistości najprostszym, najłatwiejszym i najmniej ryzykownym sposobem rozwiązania różnych problemów depresyjnych, ale także różnych problemów zachowania.
Czy jest najskuteczniejsze? Tego wcale nie twierdzę. Myślę jednak, że w tej sprawie obowiązuje pewna modyfikacja prawa Holmesa (prawo to mówi, że jeśli jakiś lek nie działa, to jego działania niepożądane są bez znaczenia..) – a mianowicie, że jeśli jakiś sposób postępowania jest niedostępny, albo niemal niedostępny, to nie ma żadnego znaczenia, że byłby on najlepszy.
Tu mam ochotę napisać, że gdyby każdy młody chłopak mógł ożenić się z taka dziewczyną jak moja Żona, to byłby to najlepszy sposób rozwiązania ich problemów. To z pewnością zabrzmiałoby mocno i efektownie. Niestety, to też nie jest prawda.
Jedynym chłopakiem, któremu było to na bank potrzebne był młody Łukasz Święcicki. Natomiast w przypadku innych – po prostu nie wiadomo.
Mamy tu więc dwa niezależne czynniki. Po pierwsze – osoba będąca potencjalnym lekiem na całe zło, w tym przypadku Anita, musi być zupełnie wyjątkowa i to w rzadko spotykany sposób.
Ale po drugie – pacjent też musi być właściwie i indywidualnie dobrany!
Powstaje pytanie – czy to jest w ogóle możliwe? Odpowiedź jest zawarta w Piśmie Świętym – dla człowieka nie jest, ale u Boga wszystko jest możliwe. Ale to jest, sami przyznacie, zupełnie inna opowieść..
Śmiało więc wysyłam moich pacjentów do apteki, a nie na portal randkowy.
A jeśli ktoś wierzy, że lepiej mu wyjdzie znajdowanie odpowiednich partnerów życiowych dla swoich pacjentów, to proszę wziąć pod uwagę, że mniej więcej za takie pomysły państwo Adam i Ewa musieli pożegnać się z Rajem, co wszystkich nas wpędziło w niezłe problemy.
A wiadomy wąż proponował im jak najbardziej naturalny i zdrowy produkt owocowy, a nie jakieś tam okrągłe tabletki…
tagi: lek przeciwdepresyjny adam i ewa dobór partnera
![]() |
lukasz-swiecicki |
31 sierpnia 2022 17:36 |
Komentarze:
![]() |
MarekBielany @lukasz-swiecicki |
31 sierpnia 2022 22:10 |
To trzeba mocno siedzieć w siodle, aby móc podać.
...
okrągłe tabletki…
![]() |
atelin @MarekBielany 31 sierpnia 2022 22:10 |
1 września 2022 11:38 |
"Podczas odbierania dyplomu profesora od Pana Prezydenta miałem wprawdzie w kieszeni malutki scyzoryk (udało się przemycić), ale ani przez chwilę nie pomyślałem o zabraniu ze sobą bagnetu. I nawet akceptuję to, że wówczas by mnie chyba nie wpuścili. Choć trochę źle myślę o „ich” poczuciu humoru…"
Od którego prezydenta? Bo ja się wściekłem, kiedy Prezydent Kaczyński nie zdążył i brązowy krzyż zasługi za krew podpisał mi Komorowski.
![]() |
lukasz-swiecicki @atelin 1 września 2022 11:38 |
1 września 2022 15:35 |
Obecnego. W pierwszej kadencji.